Gdy jakiś czas temu się dowiedziałam, że jestem zaproszona na weekend do Chałup, to z jednej strony się ucieszyłam, a z drugiej miałam wątpliwości, czy będę tam miała co robić. Nie jestem fanką smażenia się na plaży, a z tym właśnie kojarzyły mi się Chałupy. Na szczęście szybko się okazało, że można tam się zająć także innymi, bardzo przyjemnymi rzeczami!
Muszę jeszcze dodać, że ten weekend przypadł na połowę czerwca. Jest to o tyle istotne, że jeszcze nie było pełnego sezonu, więc wszystkie knajpy zamykały się wcześniej, ale też nie było tłumów. Pogoda za to dopisała. Pójść na prawie pustą plażę w 30-stopniowym upale to była piękna sprawa!
Chałupy -świetne miejsce dla miłośników sportów wodnych
Ja co prawda ze sportów wodnych preferuję moczenie stóp (a jak zaszaleję, to nawet łydek!), ale nie mogę pominąć tego tematu. Chałupy znajdują się na Półwyspie Helskim. Z jednej strony jest Bałtyk i tam można smażyć się na plaży. Z drugiej strony mamy Zatokę Pucką i tam to się dopiero dzieje!
Gdy pierwszy raz wyszłam na tę stronę nabrzeża, oniemiałam z zachwytu. Pierwsze skojarzenie -balony latające nad Kapadocją! Jednak tym razem to nie były balony, tylko latawce kitesurferów. Mimo dość późnej godziny ich ilość i tak była duża. Następnego dnia od rana było ich jeszcze więcej. Gdy spojrzało się nieco niżej, można było dostrzec żagle windsurfingowców. Warunki do uprawiania tego rodzaju sportów wodnych były super, wiało jak ta lala! Gdzieś mi jeszcze mignęły pojedyncze osoby na SUPie, ale ja raczej bym nie wybrała tak wietrznej lokalizacji. No, chyba że tak, jak niektórzy tam mieli -SUP z latawcem.
Jeśli jeszcze nie jesteś mistrzem w tych dziedzinach, ale chcesz spróbować, to pewnie bez problemu znajdziesz w Chałupach instruktorów i szkółki, które uczą kitesurfingu i windsurfingu.
Chałupy to nie tylko sporty wodne, ale też trasa rowerowa!
Nie będę ściemniać. Gdy dowiedziałam się, że jedną z atrakcji Chałup jest fajna trasa rowerowa, to bardzo się ucieszyłam! Co jak co, ale rower to ja lubię i chyba nawet trochę umiem. 😉 Trasa jest prosta, raczej trudno się zgubić. Prowadzi wzdłuż półwyspu i można dojechać do samego Helu. Nam Google pokazało z Chałup do samego cypla Helu ok. 30 km w jedną stronę. Troszkę się wystraszyłam, bo obecnie moja forma pozostawia wiele do życzenia, ale spróbowaliśmy i bardzo się cieszę. Odcinek w Chałupach robi wrażenie. Jedzie się nabrzeżem, dookoła dzikie róże, których zapach unosił się w powietrzu. Coś fantastycznego!
Przystanki gastro na trasie Chałupy -Hel
Oczywiście nie przejechałam tych 60 km rowerem bez przystanków. Miałam okazję poznać jeszcze inną atrakcję nie tylko Chałup, ale i całego Półwyspu Helskiego, czyli knajpy przy nabrzeżu. Najbardziej zachwyciła nas miejscówka w Jastarni. Znaleźliśmy przy marinie fajną „zagrodę” z food truckami. Co prawda nie było raczej żadnego z rybką, ale ja po paskudnej i cholernie drogiej rybie, którą dostałam kilka lat temu nad Bałtykiem, wcale nie byłam zawiedziona jej brakiem. 😉 Ja wzięłam sobie wege burritto, które nie skradło mojego serca, ale też nie było złe. Towarzysz zamówił quesadillę z kurczakiem i był zachwycony, a jedzenie prezentowało się naprawdę smakowicie! W drodze powrotnej wzięliśmy na spółę pierożki na parze z innego food trucka i tak nam zasmakowały, że zamówiliśmy drugie. 😉
Food Port Jastarnia (bo tak nazywa się to miejsce) to bardzo klimatyczne miejsce, żeby sobie pojeść, popić, ale też posłuchać muzyki na żywo! Co prawda sama nie miałam okazji się przekonać, bo widziałam ogłoszenie, że muzyka na żywo zacznie się o 19.30, a my mieliśmy inne plany na wieczór. Coś mi jednak podpowiada, że to bardzo przyjemna atrakcja!
Atrakcje w okolicy Chałup, z których ja nie skorzystałam
Półwysep Helski to nie tylko plaża, sporty wodne i knajpki. To także muzea i inne tego typu przybytki. Ja nie mam w zwyczaju odwiedzać takich miejsc, ale gdy jechaliśmy rowerem, to widziałam kilka po drodze. Poszperałam więc w Google i wyskoczyło mi całkiem sporo wyników.
Oto kilka z nich:
- Muzeum Rybołówstwa, Bulwar Nadmorski 2, Hel
- Muzeum Obrony Wybrzeża, Helska 16, Hel
- Zabytkowa Chata Rybacka w Jastarni, Rynkowa 10, Jastarnia
- wszelkiego rodzaju schrony i inne pozostałości militarne na terenie całego Półwyspu Helskiego
Czy podobał mi się weekend w Chałupach?
No pewnie! Co prawda to tylko 3 dni, ale w tym czasie ani razu nie poczułam, że się nudzę. Bardzo fajny wypoczynek, okazja, żeby wyluzować i zapomnieć o pracy. Myślę, że gdybym uprawiała kitesurfing czy windsurfing, to marzyłabym o tym, aby zostać przynajmniej tydzień. A gdybym miała zostać tyle czasu bez tych sportów? Jeśli by pogoda dopisała, to jak najbardziej! Trochę bym się wygrzała na plaży, trochę pojadła na wybrzeżu, a trochę skorzystała jednak z tych atrakcji, o których pisałam we wcześniejszym akapicie. No i pewnie w końcu skusiłabym się też na rybkę! 😉
Co mnie najbardziej zachwyciło podczas wypadu do Chałup?
Przede wszystkim to, że choć nie lubię smażyć się godzinami na plaży, to i tak mam co robić! Podobała mi się też atmosfera nabrzeża Zatoki Puckiej, te wszystkie żagle i latawce. No i taka rzecz, na którą wiele osób nie zwróci uwagi, czyli wyżywienie w hotelu, w którym nocowaliśmy. Byłam bardzo mile zaskoczona, gdy w menu zobaczyłam np. bezmięsne curry czy burger z falafelem. Bufet śniadaniowy mile mnie zaskoczył pastą ze słonecznika i mlekiem sojowym przy płatkach kukurydzianych. To takie drobiazgi, ale jak się ogranicza mięso czy produkty pochodzenia zwierzęcego, to naprawdę człowiek się cieszy! No i oczywiście coś trochę próżnego, czyli opalenizna. Choć nie leżałam plackiem na plaży i wysmarowałam się kremem z filtrem 50, to i tak opiekłam się jak kurczak na rożnie!