Od kilku dni przebywam w Bułgarii, gdzie skupiamy się głównie na off-roadzie, ale wiadomo, że podróże łączą się także z miejscowym żarciem. Zdarzyło mi się już być na Bałkanach kilka lat temu, wtedy padło na Rumunię. Tamta wyprawa nauczyła mnie, że nie wszędzie hołduje się zasadzie “nasz klient – nasz pan”. Pamiętam, jak kolega zamówił w przylegającej do pensjonatu restauracji, czekał dwie godziny na swój posiłek, a gdy zapytał kiedy go dostanie usłyszał, że kuchnia jest zamknięta. Mimo wszystko nikt się nie złościł, tutaj tak po prostu jest. Bułgaria, choć trochę się różni, także reprezentuje specyficzny, “bieszczadzki” luz.
Tag: