„Jak się zmotywować do pracy” to od jakiegoś czasu bardzo często wpisywana w wyszukiwarki fraza. Ty pewnie też często sobie myślisz „kurde, a gdyby tak mi się chciało, jak mi się nie chce”… W takiej sytuacji często właśnie pada magiczne, a wręcz mistyczne już słowo „motywacja”. Wydaje nam się, że to coś, co musi do nas przyjść, jak natchnienie czy coś w tym stylu. Ja jednak zgadzam się z Panią Swojego Czasu, że to nie do końca tak. Ola Budzyńska (czyli PSC) głośno mówi o tym, iż „motywacja” to już dość wyświechtane słowo. Nic nie udało ci się dzisiaj zrobić? No, najwygodniej zwalić winę na brak motywacji. Warto jednak się przyjrzeć temu zjawisku. Choć w dużej mierze zgadzam się z Olą i uważam, że warto zrobić pierwszy krok, a potem jakoś się ułoży, to z innych źródeł pozyskałam też wiedzę, że warto sprawdzić co nas może „motywować”, czyli mobilizować do działania. Każdemu z nas zależy na czymś innym i właśnie ten magiczny powód może okazać się największym motorem do pracy.
polecam
Chcesz schudnąć, masz nietolerancje lub uczulenia. Postanawiasz więc iść do dietetyka, żeby mieć dietę rozpisaną przez fachowca. Myślisz, że rzucisz kasę na blat, on da ci nowe, fantastyczne menu i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Niestety, w rzeczywistości to wygląda zupełnie inaczej…
Moi obecni sąsiedzi muszą albo mieć niezły ubaw, albo mieć mnie za kompletną wariatkę. Dlaczego? Zdarza mi się iść do samochodu w piżamie. Idę, bo zapomniałam czegoś zabrać, a nie chce mi się stroić na trzyminutowy spacer. Kiedy indziej zakładam pierwszą lepszą ciepła bluzę (najczęściej dwa rozmiary za dużą), biorę miskę, łopatkę do przerzucania kotletów i zbieram czysty śnieg przy pobliskiej stacji transformatorowej. Daję im też odrobinę rozrywki, gdy wystawiam na balkon kupę gratów, żarcie i robię zdjęcie. Czy to wszystko jest dla nich dziwne? Niewątpliwie. Czy to jest dla nich zabawne? Tego nie wiem. Część z nich pewnie jest zniesmaczona, ale na szczęście kilka osób chyba nieświadomie obdarzam w ten sposób uśmiechem. Dlaczego teraz o tym piszę? Bo otoczenie uważa, że to niecodziennie, odchył od normy, takie… hipsterskie. Ja natomiast uważam, iż po prostu mam odwagę żyć własnym życiem.
Często słucham biznesowych podcastów i oglądam relacje z blogerskich konferencji. Wyciągam z nich dużo więcej, niż tylko informację jak prowadzić bloga. Tym razem chcę ci polecić książkę, którą odkryłam w taki właśnie sposób. Myślę, że powinna to być obowiązkowa lektura w szkołach średnich. Wspomniał o niej na jednych z konferencji Michał Sadowski, prezes Brand24, spółki giełdowej, która słynie z bardzo wysokiego poziomu obsługi klienta. Ale zaraz… ja nie mam przecież swojego biznesu, więc nie muszę dbać o obsługę klienta… No tak, czysta prawda, ale „Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi” przyda się nie tylko biznesmenom. Wszystkie rady można spokojnie przetestować w normalnym życiu.
Gdy wczoraj powiedziałam kumplowi z pracy, że dzisiaj na blogu pojawi się wpis o szafie kapsułkowej to pomyślał, że będę opisywać jakieś Komandory czy inne „ikeowe” szafy modułowe. Ja też dowiedziałam się przez zupełny przypadek co to jest szafa kapsułkowa. Poniżej postaram się więc wyjaśnić na czym ona polega, bo to nie jest dosłownie rodzaj szafy, tylko odzież, która się w niej znajduje. Podpowiem jak taką garderobę skompletować, ale też wyjaśnię dlaczego warto w ogóle spróbować. Polecam nie tylko paniom, ale też facetom, bo jeśli nie jest się fashion victim, to naprawdę można sobie ułatwić życie!
Roladki z piersi kurczaka to coś, co u mnie ewoluowało przez jakieś trzy lata. Pierwotna wersja nie różniła się aż tak bardzo od tej dzisiejszej, jednak za każdym razem starałam się coś zmienić, udoskonalić. Zwykle zawijałam jeszcze na koniec mięso w szynkę szwarcwaldzką, ale tym razem chciałam uprościć i odchudzić danie, aby było bardziej dostępne dla tych mniej wprawionych i dla tych, którzy za szynką nie przepadają.