Chciałabym Was zaprosić na kolejną wycieczkę po Bułgarii. Niedawno pisałam o tym, jak wygląda sytuacja kulinarna w Słonecznym Brzegu. Z racji tego, iż jest to od niedawna dość popularna destynacja polskich turystów, pozwolę sobie zająć Wam czas kilkoma słowami o półwyspie Nesebyr, który wypada zwiedzić podczas pobytu w Słonecznym Brzegu.
bałkany
Często tutaj wspominam, że gdy podróżuję, to nie są dla mnie istotne tylko zabytki z przewodnika, ale przede wszystkim lokalna kuchnia. Także dzięki niej poznajemy kulturę i społeczeństwo danego miejsca. Tym razem będę opisywać co się je w Słonecznym Brzegu, czyli nadmorskiej miejscowości w Bułgarii.
Właśnie zaliczam drugą w tym roku wizytę w Bułgarii. Pierwszy raz była to wyprawa samochodem w bułgarskie góry, o czym też pisałam na blogu i w zakładce „felieton” znajdziecie kilka relacji. Tym razem jednak przybyłam na bułgarskie wybrzeże. Jest to typowo hotelowy pobyt, trochę z przypadku. Mimo wszystko chciałam poznać jak najwięcej tutejszej kultury i kulinariów. Sprawa jest o tyle trudna, że wyjazd jest zorganizowany, więc czas jest już zagospodarowany. Na szczęście dwa dni są zupełnie wolne od organizacji, więc już pierwszego dnia zaliczyłam pieszą wycieczkę po okolicy, ale o tym później, dziś natomiast o hotelowym żarciu…
W naszym pięknym kraju mówi się, że całe zło bierze się alkoholu i narkotyków. Z drugiej jednak strony panuje powiedzenie, iż wszystko jest dla ludzi, trzeba tylko umieć korzystać. Ja sama narkotyków nie używam, z alkoholem staram się nie przeginać, ale podróżując zauważam, że w innych krajach spożywanie procentów nikogo nie razi tak, jak u nas…
Od kilku dni przebywam w Bułgarii, gdzie skupiamy się głównie na off-roadzie, ale wiadomo, że podróże łączą się także z miejscowym żarciem. Zdarzyło mi się już być na Bałkanach kilka lat temu, wtedy padło na Rumunię. Tamta wyprawa nauczyła mnie, że nie wszędzie hołduje się zasadzie „nasz klient – nasz pan”. Pamiętam, jak kolega zamówił w przylegającej do pensjonatu restauracji, czekał dwie godziny na swój posiłek, a gdy zapytał kiedy go dostanie usłyszał, że kuchnia jest zamknięta. Mimo wszystko nikt się nie złościł, tutaj tak po prostu jest. Bułgaria, choć trochę się różni, także reprezentuje specyficzny, „bieszczadzki” luz.
Zapewne oglądaliście kiedyś kucharzy, którzy gotowali w różnych dziwnych miejscach. Najpopularniejszy był Robert Makłowicz, który nie jest kucharzem z zawodu czy wykształcenia. Pamiętam, jak duże wrażenie na mnie robił widok faceta rozstawiającego się z kuchnią gdzieś za granicą, zagadujący miejscowych, kosztujący lokalnych smaków. Tym razem sama zabawiłam się trochę w takiego Makłowicza, a moim „materiałem” do pracy okazały się Bałkany.