1,3K
Prosty pasztet sojowy z pieczarkami to moja propozycja dla wszystkich, którzy szukają pomysłu na warzywa strączkowe. Pamiętam czasy, jak wegetarianizm dopiero zaczynał robić się u nas popularny. Nie było wtedy zbyt dużego wyboru wege produktów w sklepie, a na blogach nie było jeszcze zbyt wielu przepisów. Jako początkująca wegetarianka (od wielu lat znów jem wszystko) jadłam głownie pasztety sojowe, kotlety sojowe, jajka… ogólnie rzecz biorąc soja królowała na moim talerzu. Wiem, że sporo wegetarian miało podobnie. Teraz raczej nie jemy zbyt wiele soi, między innymi dlatego, że cieszy się złą sławą. Trzeba jednak myśleć racjonalnie. Myślę, że jak od czasu do czasu skubniesz trochę soi, to nic ci się nie stanie. Staraj się jednak dbać o jakość ziaren. Czarny PR tych strączków wziął się między innymi z tego, że soja jest często modyfikowana genetycznie. Wracając jednak do samego pasztetu… Starałam się użyć tylko dostępnych składników (suchą soję kupisz w marketach i eko sklepach), a także nie robić porcji jak dla pułku wojska. Tym sposobem zapiekłam cały pasztet podzielony na dwie kokilki. Jest to równe mniej więcej dwóm puszkom pasztetu kupionego w sklepie. Taki pasztet sojowy z pieczarkami możesz jeść jako przystawkę (jak pieczeń), ale też posmarować sobie pieczywo. Jeśli myślisz o bardziej wykwintnym podaniu, to podpowiem, że spróbowałam z dodatkiem borówki z jabłkiem ze słoika i smakowało bardzo dobrze. Możesz też sprawdzić jak się skomponuje z żurawiną 😉
Wersja do drukuIlość – 2 kokilki
Składniki:
- ½ szkl ziaren suchej soi
- 200 g pieczarek
- mała cebula
- 1 jajko
- 1 kromka/pajda/sznytka namoczonego w wodzie chleba (wielkość średniego kawałka popularnego chleba pszennego ze sklepu)
- duży ząbek czosnku
- 2 łyżki masła
- ½ łyżeczki kuminu rzymskiego lub kminku (kminku możesz dać odrobinkę mniej, bo jest bardziej nachalny w smaku)
- łyżeczka suszonego majeranku
- sól, pieprz z młynka
- oliwa lub olej do wysmarowania foremek
Sposób wykonania:
- Najpierw przygotuj soję wg przepisu na opakowaniu. Musisz ją namoczyć, potem ugotować. Ja zawsze zalewam strączki wieczorem i moczą się przez całą noc (a czasem jeszcze pół dnia, zanim zrobię danie). Ugotuj ją do miękkości i odstaw do wystygnięcia.
- Umyj lub obierz pieczarki i drobno je posiekaj. Cebulę pokrój w drobną kostkę, czosnek w plasterki. Na niedużej patelni rozgrzej masło, wrzuć na nią pieczarki. Gdy już trochę zredukują objętość, dodaj cebulkę i smaż na rumiano. Pod koniec smażenia dodaj też czosnek, aby chwilkę się podsmażył. Najlepiej rób to wszystko na małym ogniu, żeby masło się nie spaliło.
- Wsyp ugotowaną soję do miski (bez wody), dodaj składniki z patelni, rozmoczony chleb, kminek, trochę soli i dość dużo pieprzu. Zmiksuj całość na gładką masę i posmakuj. Jeśli trzeba, dopraw solą i pieprzem. Następnie dodaj jajko i majeranek, dokładnie wymieszaj widelcem.
- Nagrzej piekarnik do 180 stopni, wysmaruj kokilki tłuszczem (oliwa lub olej) i przełóż do nich pasztet. Piecz ok. 40 minut, aż na wierzchu masa się dobrze zrumieni.
- Twój prosty pasztet sojowy z pieczarkami jest już gotowy. Jak wspomniałam, możesz go jeść w ramach przystawki lub pasty na pieczywo. Mi smakował w obu wersjach 😉 A Tobie jak podoba się ten przepis? Czekam na twoją opinię w komentarzu poniżej 😉
Ciekawy przepis, zastanawiam się, czy można pominąć jajka dodając więcej oleju? Z soi nie robiłam, trochę się jej boję;)
Jajek użyłam z założeniem, że skleją mi całość 🙂 Nie mam doświadczenia z wegańskim pasztetem sojowym, więc niestety nie mogę określić, czy olej dobrze spełni rolę jajek… A już w jakiejś potrawie „sklejałaś” coś na olej? 😉 Nie jestem pewna, czy mąka z cieciorki nie byłaby lepsza, ale może w ogóle nie trzeba ani tego, ani tego?
Zawsze sklejam olejem, daje radę;)
zamiast jajek mozna uzyc zmielonego swiezo siemienia lnianego w ilosci 1 łyzeczka = 1 jajko
Cześć Nina! Zgadza się, można użyć „jajka lnianego”, szczególnie dobra opcja, gdy ktoś preferuje kuchnię roślinną lub z jakiegoś powodu wyklucza jaja (alergie itp.). U mnie niestety to jakoś się nigdy nie klei, korzystam z przepisu 1 łyżka siemienia na 2-2,5 łyzki wody, ale chyba nie mam szczęśliwej ręki… Z tego, co wiem, większości osób się sprawdza, ale są też tacy pechowcy jak ja 😉
Pasztetu z soi jeszcze nie robiłam, a ten przepis wydaje się bardzo prosty. Muszę spróbować 🙂
Ola, ja staram się robić tylko proste rzeczy 😉 Lubię gotować dobre rzeczy, ale to nie znaczy, że lubię długo stać przy garach! 😀
Robiłyśmy już dwa wegetariańskie pasztety 😀 Jeden był z selera i grzybów leśny a drugi z dyni i soczewicy 🙂 Oba pyszne! Tym bardziej mamy teraz ochotę spróbować sojowego z pieczarkami 😀
Muszę zajrzeć! Fakt, że często nie mam jakichś składników, które są potrzebne w Waszych przepisach, ale przyznam, że zawsze kusi na tyle, aby iść na zakupy 🙂 Muszę zajrzeć, tym bardziej, że jakoś się rozsmakowałam ostatnio w kuchni bezmięsnej 😀
Powiem szczerze,że jeszcze nigdy nic nie robiłam z soi. Chyba kotlety sojowe do spółki z sojowymi parowkami mnie odstraszyły. Chyba czas ją odczarować.
Kasia, ja się nie dziwię 😀 Te parówki sojowe to jakiś dramat! Ja uwielbiam dania wegetariańskie i wegańskie (choć jem wszystko), ale powiem Ci, że łatwiej mi było zjeść krowi móżdżek niż sojową parówkę i nie pomogły mi ani litry keczupu, ani musztardy!!! 😀 Kotlety to już zależy jakie i jak zrobione 😀 Nie będę Cię na siłę przekonywać, bo być może po prostu nie lubisz soi i nie ma się co zmuszać, ale jeśli spróbujesz, to daj znać, czy smakowało! 😉