1,1K
Pasta a'la pesto z pietruszki w duchu zero waste to mój sposób na to, aby nie wyrzucać zieleniny. Zdarza ci się czasem kupić pęczek pietruszki, dodać trochę do jednego dania i o niej zapomnieć? Mi dość często! Dlatego latem mam pietruszkę na balkonie (pisałam na ten temat tutaj). Urywam ile potrzebuję i jest spokój. Jednak zimą jakoś trzeba sobie radzić i kupować zielsko w warzywniaku. Kiedyś wstawiałam takie bukieciki do szklanki z wodą, ale to też nie zawsze się dobrze kończyło… Nauczyłam się więc wykorzystywać takie „truposze”, jak już je znajdę w odmętach lodówki. Wiadomo, nikt nie będzie taką podwiędłą pietruszką posypywał zupy, bo to żadna dekoracja. Ale pasta? Czemu nie! To chyba najlepsza forma wykorzystania zwiędłej zieleniny. I tak ją zmasakrujesz w moździerzu lub blenderze, więc nikt nie zauważy, że zwiędła 😛 Ale nie czarujmy się – jest różnica w starej pietruszce a takiej świeżej. W starej jest mniej soków, jest bardziej podeschła. Nie uzyskasz więc pięknego, soczyście zielonego pesto w moździerzu. W blenderze już trochę prędzej, bo on jeńców nie bierze. Dlatego właśnie dzisiaj proponuję „pastę a'la pesto”, a nie „pesto”. No, poza tym przecież nie dodaję też sera, więc i tak ktoś by się pewnie przyczepił 😉 Ostatnia już uwaga i bierzemy się za robotę… Chcę cię zachęcić do używania moździerza. Blender zrobi wszystko szybciej, blender zrobi wszystko bardziej kremowo, ale jednak moździerz robi pasty z super klimatem i fakturą, w której smaki wybuchają na języku jak granaty na poligonie! No dobra, ja swoje pogadałam, zabieramy się za pracę! Podaję orientacyjne proporcje na pastę z 1 pęczka pietruszki.
Wersja do drukuSkładniki:
- 1 pęczek starej pietruszki (ja tylko trochę do jednego dania uszczknęłam zanim zdechła ;))
- 1 ząbek czosnku (ale taki większy)
- 1 garść orzechów włoskich (można dać inne orzechy lub pestki dyni, ziarna słonecznika itp.)
- 1 łyżeczka soku z cytryny
- ¼ szklanki oliwy ( około, wszystko zależy ile pasta "zabierze")
- sól
Sposób wykonania:
- Pasta a'la pesto z pietruszki jest łatwa w przygotowaniu, tym bardziej jeśli posłużysz się blenderem. Wystarczy wrzucić do pojemnika przywiędłą pietruszkę, odrobinę dowolnych orzechów lub pestek dyni, ziaren słonecznika itp. Do tego drobno posiekany
czosnek, odrobinę oliwy, sól, troszkę soku z cytryny Potem zmiksować na gładko i gotowe! Jedyna trudność – jak się słabo miksuje, to się dolewa oliwy, ot co. Ja jednak swoją pastę a'la pesto z pietruszki zrobiłam w moździerzu i na takim wykonaniu się skupię bardziej. - Pesto robione w moździerzu ma swój klimat i smak. Trzeba jednak zachować odpowiednią kolejność działań. Zacznij od czosnku i soli. Wrzuć do moździerza ząbek czosnku, dodaj odrobinę soli. Rozbij czosnek tłuczkiem moździerza i utrzyj wraz z dodaną solą na pastę. Wlej odrobinę soku z cytryny i ponownie wymieszaj tłuczkiem.
- Teraz dodaj orzechy lub pestki. Znowu – najpierw rozbij je tłuczkiem, a dopiero później rozcieraj. Teraz już konsystencja będzie cięższa niż kremowa. Ja do swojej pasty użyłam orzechów włoskich, które się dobrze rozbija. Jeśli bym dodawała jakieś twardsze orzechy, to najpierw bym je troszkę posiekała nożem.
- Ok, czas na główną bohaterkę, czyli „zdechłą” pietruszkę! To gwiazda naszej pasty, więc będzie jej dużo, ale pamiętaj, aby dodawać ją stopniowo! W przeciwnym razie może się wysypywać z moździerza i trudno ucierać. Najpierw ją trochę posiekaj nożem, a potem wsypuj po do moździerza i wyrabiaj z innymi składnikami. Prawdopodobnie jeśli dodasz same listki, to będzie ci o niebo łatwiej, ale nasza pasta a'la pesto jest w duchu zero waste, więc dajemy także łodyżki (w których jest sporo smaku!).
- Gdy już trochę rozbijesz/utrzesz pietruszkę, zacznij stopniowo dolewać oliwy. Powinna ona ułatwić ucieranie zieleniny.
- Pasta a'la pesto z pietruszki będzie gotowa, gdy konsystencja i smak zaczną Ci odpowiadać. Moja trochę przypomina startą trawę, ale mi nie przeszkadza. Po pierwsze nie miałam już siły dalej ucierać pietruszki moździerzem, a efekty już i tak lepsze nie były. Po drugie taka pasta świetnie się sprawdzi do np. roladek z kurczaka. Wystarczy rozbić kotleta, posmarować z jednej strony taką pastą, zawinąć, obrobić termicznie i gotowe! Wypróbowałam też swoją pastę na kanapkach. Posmarowałam chleb gładką pastą z fasoli (konsystencja humusu), a potem rozsmarowałam troszkę swojego zielska z moździerza. Smakowało super, a nie do końca roztarta faktura sprawiła, że nie miałam kanapki z papką jak dla niemowlaków! 😉
- No dobrze, to już by chyba było na tyle w temacie mojego przepisu na pastę a'la pesto z pietruszki, robioną w nurcie zero waste. Jeśli spróbujesz, to koniecznie daj znać w komentarzu jakie są twoje odczucia. Pamiętaj też, że będzie mi bardzo miło, jeśli udostępnisz ten przepis znajomym lub podzielisz się zdjęciem swojej pasty na Instagramie. Tylko nie zapomnij mnie oznaczyć jako opychapl! A najlepiej zrób wszystkie te rzeczy, ale tylko, jeśli ci smakowało 😉
Polecam ten sam przepis tylko z liśćmi rzodkiewki! <3 Dopóki nie poznałam tego przepisu to zawsze je wywalałam, a teraz kupienie rzodkiewki z dorodnymi liśćmi jest zawsze priorytetem 😀 No i ten przepis też jest zero waste! 🙂
Też polecam, ale tylko z młodymi liśćmi, a nie teraz z tych marketowych 😉 Młode liście mają więcej witaminek i są dużo smaczniejsze. A przepis na pesto z liści rzodkiewek oczywiście jest też tu na blogu 😉
Brzmi smakowicie!ja zwykle suszę starą pietruszkę, ale ten sposób wydaje mi się być smaczniejszy.
No właśnie mnie jakoś suszenie rzadko przekonuje, bo jednak co „żywe”, to żywe, nawet jeśli lekko klapnięte 😉 Jeśli bym pamiętała o tej pietruszce, to pewnie bym ją zamroziła, ale cóż… zagubiła się biedna gdzieś za stertą warzyw, mi z głowy wyleciało i… tym sposobem jest pyszna pasta! 😀
Przez ten moździerz to nie tylko zero waste, ale i slow food. Mam taki stary moździerz po babci i widzę, że mógłby zyskać drugie życie:-)
Jak masz, to tym bardziej korzystaj! Naprawdę moździerz daje nieco inne smaki niż blender czy siekanie. U nas w domu to widać choćby na różnicy w sosie czosnkowym. Janek sieka czosnek, kilka ząbków, a potem miesza z jogurtem i majonezem. Ja utrę w moździerzu tylko dwa-trzy ząbki z solą i mogę śmiało mieszać z taką samą ilością jogurtu i majonezu. Gdy używasz moździerza, to masz proces tarcia, składniki się nagrzewają, puszczają olejki eteryczne… ech.. rozmarzyłam się teraz przez Ciebie! 😀