Netflix -„Niebo o północy”. Czy Clooney dał radę?

opycha.pl

Gdy zobaczyłam zwiastun filmu „Niebo o północy” od Netflixa, to ucieszyłam się jak dziecko z lizaka. Nie spodziewałam się zbyt wielu nowości w kinematografii, bo wiadomo, korona. A że jeszcze zajawka była obiecująca, to w to mi graj! No i George Clooney, wiadomo… To nie pierwszy raz, gdy nie tylko zagrał główną rolę, ale też był reżyserem. Czy zrobił dobrą robotę?

Netflix -

„Niebo o północy” -dobrze spożytkowane dwie godziny?

To chyba najtrudniejsza recenzja, jaką mi dotychczas przyszło pisać. Wspominałam już wcześniej, że gdy zobaczyłam zajawkę, to „Niebo o północy” było w moim mniemaniu filmem, który muszę obejrzeć. Niestety jak już zaczęłam oglądać, to czekałam, czekałam, aż przysnęłam. Film miał w sobie tyle akcji, że jak się obudziłam na napisach końcowych, to nie byłam pewna, czy to już koniec, czy taka scena. Zwiastun filmu zapowiadał ciekawą historię, trochę akcji, trochę kosmosu. Odnoszę wrażenie, że w trailerze zawarto wszystkie fragmenty, w których się coś dzieje. Aż zwątpiłam, czy w czasie, gdy spałam, nie wydarzyło się coś, co zmieni moje postrzeganie filmu o 100%, więc obejrzałam jeszcze raz.

Jak oceniam „Niebo o północy” po ponownym obejrzeniu?

Nic się nie zmieniło. Ta sama historia. Ludzie gdzieś uciekają. Nie wiadomo gdzie, nie wiadomo dlaczego. Zostaje tylko Clooney. Do tego ciężko chory. Zamyka się w planetarium, a w scenach, w których nie wymiotuje, je owsiankę. Za chwilę pojawia się dziewczynka. Tutaj ten sam zabieg, co wcześniej. Nie wiadomo czyja to córa, czy mówi, czy nie mówi. Clooney sam raczej dziecka mieć nie chciał (przepraszam za spoiler), ale lujem nie jest, to próbuje jej pomóc. Chce też pomóc ludziom ze statku kosmicznego, ale nie może nawiązać z nimi kontaktu. Bierze więc małą na skuterek i jadą szukać mocniejszej anteny. Po drodze akcja z cyklu „to ja tu na deszczu, wilki jakieś!” (pamiętasz scenę z filmu „Nic śmiesznego”?). Równolegle pojawiają się ujęcia ze statku kosmicznego. Tutaj przynajmniej coś się dzieje. Po jakimś czasie jest krew, a nawet trup! Ja wiem, że to nie jest film sensacyjny, ale co to za współczesne kino bez seksu czy trupa? 😉

Nie chcę zdradzać całej fabuły, więc nie będę się za bardzo rozpisywać. Mimo że „Niebo o północy” ma wiele niewyjaśnionych wątków, to jednak coś w ciągu tych dwóch godzin pokazali. 😉 Jedno jest pewne -gdy przysnęłam, nie wydarzyło się nic, co by zmieniło moją opinię o tym filmie.

Czy zatem ten „hit” Netflixa to kompletny gniot?

Nie będzie to mój ulubiony film. I nie tylko ja mam takie odczucia. Gdy pokazałam na swoim Instagramie, co oglądam, to zaraz się posypały wiadomości świadczące o tym, że więcej osób podziela mój punkt widzenia. Nie chcę jednak kategorycznie odradzać tej produkcji. Tym bardziej, że są na tym świecie osoby, którym się podobało! A przynajmniej tak wnioskuję po komentarzach na portalu Filmweb (znajdziesz je tutaj-klik!).

Myślę, że się zawiodłam, bo po zwiastunie filmu spodziewałam się czegoś innego. Dlatego właśnie jest to dla mnie trudna recenzja. Nie chcę nikogo niesłusznie zniechęcić. Jeśli podobała ci się „Grawitacja”, to „Niebo o północy” też może przypaść ci do gustu. No i wiadomo, sam Clooney, który jest jak wino -im starszy, tym lepszy! 😀 Jednak jeśli masz ochotę na żwawy film, w którym się sporo dzieje, to przełóż tę pozycję na inny termin.

0 0 głosy
Oceń wpis
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze

0
Chętnie poznam twoje zdanie, zostaw komentarz!x