Tak, ja wiem, tytuł tej recenzji brzmi trochę dziwnie. Jednak w 100% oddaje moje wrażenia na temat serialu „Lupin”, wyprodukowanego przez Netflix. Zwykle dość szybko udaje mi się rozgryźć fabułę seriali, przez co kolejne odcinki są dla mnie mniej interesujące. Wiesz, robi się takie oglądanie dla oglądania, bo raczej wiem, co się wydarzy, tylko jeszcze nie wiem jak. W przypadku francuskiej produkcji „Lupin” było zupełnie inaczej. W kolejnych akapitach postaram się tak opowiedzieć o „Lupin”, żeby z grubsza nakreślić, jaki to serial, ale postaram się nie spoilerować. Recenzja miała się pojawić już dość dawno temu, po obejrzeniu pierwszego sezonu. Niestety trochę mi się przeciągnęło, więc mogę ci dziś napisać o swoich wrażeniach także z drugiego sezonu!
„Lupin”, sezon 1 -myślisz, że już wiesz, a jednak nie wiesz
Jak widzisz, chyba cała recenzja serialu „Lupin” będzie składać się z dziwacznych tytułów i nagłówków… Niestety nic nie poradzę na to, że twórcy serialu naprawdę się postarali! Już pierwszy odcinek dał mi popalić. Widzimy w nim, jak Assane Diop (grany przez Omara Sy, znanego m. in. z filmu „Nietykalni”) dokonuje brawurowej kradzieży naszyjnika. No jak w mordę strzelił będzie to serial o słynnym złodzieju dżentelmenie -Arsène Lupin, tylko z takich obecnych czasów, prawda? No, to za przeproszeniem gówno prawda! 😉 Już w drugim odcinku okazuje się, że fabuła dotyczy czegoś innego, a złodziejskie sztuczki i podstępy to bardzo fajny dodatek.
Główny temat pierwszego sezonu to próba udowodnienia przez Assane’a Diopa, że jego ojciec, Babacar Diop niesłusznie trafił do więzienia za kradzież. Aby dopiąć swego, Assane knuje rozmaite intrygi, a kradzież naszyjnika to tylko wstęp do gry, która toczy się przez kolejne 4 odcinki.
Czy Netflix był w stanie zaskoczyć także w kolejnym sezonie „Lupin”?
Pierwszy sezon serialu kończy się tak, że syn Assane’a Diopa zostaje porwany. Naturalne więc, że w kolejnym sezonie Assane będzie próbował go uwolnić. Niestety udało mi się też rozgryźć podstępy głównego bohatera. Pomyślałam, że to już koniec zaskoczeń, serial stał się przewidywalny. Pomyślałam, że obejrzę mimo wszystko drugi sezon do końca. No i bach -drugi odcinek drugiego sezonu, „Lupin” znów sprawia mi niespodziankę! Nie wiem, czy twórcy serialu celowo stosują taki zabieg, żeby widzom kopara opadła, ale jak widać, na mnie to działa!
W tym sezonie mamy już dwa wątki serialu. Diop wciąż nie udowodnił, że jego ojciec był niewinny, więc nie odpuszcza. Dodatkowo chce ratować syna. Z pomocą przychodzi mu ktoś, kto także dobrze zna historię Arsène’a Lupin. Kto to? Nie będę zdradzać, ale jak obejrzysz pierwszy sezon, to też się domyślisz. 😉 Kilka razy może się wydawać, że Assane jest już w tak złej sytuacji, że nie może się z niej wykaraskać. Wiadomo jednak, że drugi sezon także ma 5 odcinków, więc nie jest niespodzianką, iż za pomocą sprytu wychodzi z tych opresji. Mimo wszystko za każdym razem byłam ciekawa, jak to zrobi.
Czy Assane Diop dopiął swego?
Na pierwszy rzut oka można uznać, że w drugim sezonie fabuła się zamyka. Naśladowca Lupine’a dzięki swojemu sprzymierzeńcowi udowadnia, jakie przekręty ma za uszami rodzina Pellegrini. Właśnie dlatego byłam przekonana, że temat się wyczerpał i to już koniec przygód „Lupin’a”. Jednak gdy szukałam materiałów na potrzeby tego tekstu, znalazłam informację, iż sam Omar Sy napisał na swoim Twitterze, że będzie trzeci sezon. Il w tym prawdy? Tego nie wiem. Jednak gdy z grubsza analizuję to, co zostało pokazane w pierwszych dwóch sezonach, widzę taką możliwość. Jak to się fajnie mówi -poczekamy, zobaczymy.