„Dylemat społeczny” to dokument, który niewątpliwie budzi zainteresowanie. Dlaczego? Ma opowiadać o tym, jak media społecznościowe niszczą życie tobie i twojemu dziecku, żeby zarobić. Film bazuje na wypowiedziach byłych pracowników takich firm jak Facebook czy Pinterest oraz opiniach ekspertów. To właśnie ci ludzie zdradzają pikantne szczegóły na temat tego, jak to wszystko wygląda od zaplecza. Czy warto poświęcić półtorej godziny na tę produkcję?
„Dylemat społeczny” – źródło sensacyjnych informacji, czy stek bzdur?
Nie będę ściemniać, spodziewałam się wielkiego wow, bo o „The social dilemma” (z ang. „dylemat społeczny”) zrobiło się głośno. Myślałam, że skoro w produkcji wzięli udział byli pracownicy takich gigantów jak Facebook czy Pinterest, to pojawią się jakieś smaczki, o których nie miałam pojęcia. Niestety tak się nie stało. Być może dlatego, że siedzę od kilku lat w blogosferze, korzystam z Facebooka, Instagrama czy Pinteresta jako narzędzi do rozpowszechniania swoich treści. Przez to muszę dowiadywać się jak najwięcej o tym, w jaki sposób działają takie portale. Nie jest to jednak wiedza tajemna. O tym, że tego typu przedsiębiorstwa zatrudniają cały sztab specjalistów, aby obserwowali twoje zachowania, analizowali je i uczyli się na ciebie wpływać, mówi się już od kilku ładnych lat. W filmie jednak nie mówią, że to dotyczy całego internetu! Sprzedawcy internetowi śledzą to, co robisz w ich sklepie, żeby ustalić, jak skuteczniej sprzedawać. Google analizuje twoje „ciasteczka”, żeby wiedzieć, jakie reklamy ci pokazywać. Wszyscy ogarnięci ludzie, którzy działają w sieci, analizują twoje zachowanie, aby wiedzieć, jak przyciągnąć twoją uwagę i zatrzymać cię u siebie jak najdłużej. Ja też, tylko mnie nie stać jeszcze na sztab specjalistów, więc różnie to wychodzi 😉
Facebook to nie organizacja non profit
Mimo wszystko odnajduję też plusy w doborze informacji, które przekazano w „Dylemacie społecznym”. Przede wszystkim ten film pięknie odziera ze złudzeń, jakoby Facebook był instytucją charytatywną. Nie mam bladego pojęcia skąd to oburzenie, że firma zarabia. Przecież w żadnym z punktów regulaminu Facebooka nie jest napisane, że to firma non profit. Czy ktoś idzie do najbliższej Biedronki i robi awanturę, że biorą pieniądze w zamian za towary?
Handel twoimi danymi
Kolejny „brejking nius”, który obali wiele teorii spiskowych to informacja, że Facebook nie handluje naszymi danymi. Owszem zarabia na ich zbieraniu, handluje przy ich pomocy, ale ich nie sprzedaje. A zarabiać na czymś musi, przede wszystkim dlatego, że jest przedsiębiorstwem. Jeśli przedsiębiorstwo nie zarabia, to upada. Wyobrażasz sobie teraz świat bez Facebooka? Mark Zuckerberg by sobie dał radę, to ogarnięty chłopak. Społeczeństwo by mogło nie ogarnąć tej sytuacji. No dobrze, to co zatem można zrobić, żeby Facebook zarabiał, ale nie chachmęcił z naszymi danymi? Może wprowadzić model subskrypcyjny i zacząć pobierać opłaty za korzystanie z portalu. Chcesz płacić za Facebooka? No nie, jak płacić, przecież Facebook jest za darmo… A gówno prawda, bo w dzisiejszych czasach za darmo to nawet w ryj już trudno dostać. Albo się godzisz na to, że pokażą ci kilka reklam, albo możesz wyjść ze społeczną inicjatywą, aby korzystać z Facebooka w modelu subskrypcyjnym. Możesz też oczywiście wykupić cały portal i świadczyć ludziom usługi za friko. I tu pojawia się ważne pytanie, nad którym miłośnicy „za darmo” się raczej nie pochylają. Czy kogokolwiek teraz stać, aby bez zarabiania utrzymać na obecnym poziomie tak ogromną machinę?
Historia o życiu, czy kolejna „Moda na sukces”?
Treści, które w „The social dilemma” przekazują specjaliści, są zilustrowane scenkami z życia nastolatka. Nawet podoba mi się ten zabieg, bo wizualizacja często dobrze nam tłumaczy, o czym mówią do nas fachowcy. W tym wypadku Netflix pokazuje, jak Facebook niszczy relacje twojego dziecka z rówieśnikami i odbiera mu szansę na miłość. Później pojawiają się problemy w domu, brak wzajemnej uwagi, komunikacji i szacunku. Nie będę już więcej spoilerować, tylko zapowiem, że wybryki młodego skończą się wizytą na komendzie! 😉 Czy ta opowieść do mnie przemawia? Nie bardzo. Moim zdaniem ta historia jest tak naciągana, jak skóra na twarzy Pameli Anderson. Pamiętasz, jak w „Modzie na sukces” faceta Sally Spectry przez dwa odcinki dusił wąż boa? Ja tak samo odbieram scenkę, w której telefon leży nieużywany koło lodówki kilka dni, a portal wysyła dzieciakowi powiadomienie akurat wtedy, gdy ten idzie żreć po nocy…
Czy teraz Netflix zrobi produkcję o tym, jak manipuluje nami… Netflix?
Trochę to zabawne, że akurat Netflix wypuścił „The social dilemma”, tym bardziej że jedzie po wszystkich jak po łysej kobyle. Nie wiem, czy znasz budowę seriali produkowanych przez Netflix (i nie tylko). Na początku odcinka dzieje się coś WOW, żeby przyciągnąć twoją uwagę. Potem ogień lekko przygasa, żeby ponownie wybuchnąć na samym końcu i tym samym skłonić cię do obejrzenia kolejnego odcinka. Wiem, co piszę, bo sama w ten sposób przegrałam nie jeden weekend. Netflix także śledzi co klikasz, jak klikasz i kiedy klikasz. Przecież algorytm platformy musi wiedzieć, co ci wrzucić w „proponowane”. Mało tego, Netflix musi wiedzieć, które pozycje cieszą się największym powodzeniem, aby nakręcić kolejne hity. I ja nie mam nic przeciwko, bo to trochę wyjście naprzeciw moim potrzebom. Tylko szkoda, że czasem wypuszczają takie szemrane produkcje, jak „Dylemat społeczny”. A czy Netflix zarabia? To zależy, czy płacisz za subskrypcję, czy hakujesz cudze konta 😉
Czy zatem Facebook jest bez winy i nie warto oglądać „Dylematu społecznego”?
To nie do końca takie proste. Jako użytkownicy mamy pełne prawo wkurwić się na Facebooka za to, że za wszelką cenę chce nas ograbić z czasu i uwagi. Z drugiej strony to jest firma jak każda inna i chce zarabiać, więc kombinuje jak może. Dam sobie głowę urwać, że nawet serwisy porno zarabiają! Ale raczej nie robisz z tego powodu afery, gdy kolejny raz przypili cię wieczorkiem samotność 😉 Facebook uzależnia? Porno też może! Tak samo, jak skrzynka mejlowa, o czym nawet ktoś wspomina w „The social dilemma”. No właśnie, skoro już jestem przy tym temacie… „Dylemat społeczny” trochę przypomina mi główne wydanie wiadomości w Telewizji Polskiej. Tu trochę pokażą, tam trochę zakryją, wtrącą jeszcze coś od czapy, byle przekaz był dokładnie taki, jaki sobie zaplanowali. Jeden z ekspertów, swoją drogą nie pamiętam w czym, chyba w byciu tatą (jaki film, taki ekspert) mówi, że tylko Wikipedia u wszystkich wygląda tak samo. W tym momencie aż się uśmiechnęłam pod wąsem, bo pamiętam, jak znajomy wrzucił ściemnianą informację do Wikipedii tylko po to, żeby pośrednio na tym zarobić. W ogóle porównanie Facebooka czy Googla do Wikipedii to bzdura, bo przy Wikipedii pracują wolontariusze i z założenia ma ona być zupełnie darmowa.
„Dylemat społeczny” pokazuje moim zdaniem tylko kawałek prawdy, a zakrywa to, na co także powinniśmy zwrócić swoją uwagę. Owszem, internety uzależniają. Owszem, dzieciaki (chyba nie tylko) szukają akceptacji i dowartościowania w social mediach. I tak, w sieci (nie tylko na Facebooku) pojawia się cały ogrom fake newsów, ale! Uzależnia też alkohol, narkotyki, a kto wie, może nawet kogoś uzależniła kiedyś gra w szachy? Warto starać się kontrolować i gdy ktoś ci zwróci uwagę, że chyba masz problem, nie buldoczyć się, tylko pomyśleć, czy nie ma w tym ziarenka prawdy. Zrób sobie też rachunek sumienia i przypomnij, czy to przypadkiem nie od ciebie dziecko dostało pierwszy raz do ręki smartfona lub tablet. Zastanów się, czy twoje dziecko nie ogląda ciebie przypadkiem zbyt często, jak scrollujesz jakieś pieski i kotki. Kolejny ważny temat do przemyśleń -potrzeba akceptacji i uznania. Jeśli rodzice nie dowartościowują swoich dzieci i nie budują w nich silnej wiary w siebie, to na pewno będą tego szukać gdzie indziej. A co z tymi fake newsami? Mimo wszystko nadal ty decydujesz, w co klikniesz. Nadal ty decydujesz, czy jeśli pierwsza połowa artykułu jest z dupy wzięta, to czytasz dalej, czy jednak nie. Także ty decydujesz, czy będziesz weryfikować wiarygodność informacji. Żyjemy niestety w czasach, gdy kłamią w internecie, w telewizji, w radio. A jak ktoś będzie chciał, to nawet w książce będzie pisał bzdury. To nadal ty wybierasz, w co wierzyć, a w co nie.
Film na pewno daje do myślenia. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak działają media społecznościowe i jaki mogą mieć wpływ na lidzi, zwłaszcza na dzieciaki, które są niczego nieświadome
Tylko wiesz, warto uświadamiać w dwie strony 😉 Co prawda portale mają swoje za uszami, ale to na nas ciąży obowiązek pokazania im, że istnieje świat poza tymi portalami. Nie wiem jak Ty, ale ja odnoszę wrażenie, że niestety przez własną wygodę rodzice wręcz uczą dzieci, że smartfon czy tablet to podstawa. No bo przecież po co się z dzieckiem pobawić, skoro można mu włączyć bajkę z YouTube na tablecie? W czasie podróży autem też łatwiej dać dziecku pograć w grę na smartfonie, niż poopowiadać w interesujący sposób o okolicy, przez którą właśnie przejeżdżamy lub o miejscu, do którego zmierzamy.… Czytaj więcej »
Nie mam Netflixu, nie znam Dylematu spolecznego. Ale chyba wszyscy wiedza, ze Facebook to firma, ktorej celem jest zarabianie pieniedzy, jak zreszta kazda inna :). Natomiast wiadomosci w polskiej telewizji publicznej sa bliskie prorządowej propagandzie, bylabym wiec surowasza na ten temat :). Pozdrawiam!
Widzisz Ania, właśnie problem polega na tym, że chyba nie wszyscy sobie z tego zdają sprawę… My jesteśmy jednocześnie klientem i produktem dla Facebooka. Klientem, jako konsument reklam, oraz produktem, jako baza w pełni skatalogowanych odbiorców reklam. Po to zbierają te dane, aby nas skatalogować jako odbiorców, bo odpowiednio dopasowana reklama ma większe szanse na bycie skuteczną, a tym samym droższą. Nie wszyscy natomiast to rozumieją i nie wiedzą, że ich dane to cena, którą płacą za korzystanie z serwisu i wręcz obnoszą się ze swoimi pretensjami 🙂 A co do wiadomości w TVPropaganda -ja nawet nie będę się tu… Czytaj więcej »
Po Twojej recenzji nie mam ochoty tego ogladac 🙂 nie moja bajka
Agata, ja nie będę ściemniać, uważam, że czas poświęcony na jego oglądanie nie był do końca dobrze zainwestowany, ale też nie był tak zupełnie stracony. Teraz przynajmniej będę mogła wdać się w dyskusję, jeśli ktoś w moim towarzystwie poruszy temat tego filmu 🙂 Ale jak najbardziej rozumiem, że to mogą nie być Twoje klimaty. Chyba nie ma nic gorszego, niż film dokumentalny, który jest tak nakręcony i zmontowany, aby od początku do końca nami manipulować…
Ja mam wrażenie, że oglądaliśmy dwa inne filmy, nie chodzi o to czy netflix jest dobry, bo moze znalazla sie tam jedna osoba ktos kto moze cos przezyl zobaczyl i realizuje taki dokuemnt jest to tak powierzchowny artykul, nawet nieznany jest rezyser i ludzie ich dzialalnosc wlasnie dlatego sie nic nie zmienia. Bo co z tego jak obejrze film jak zaraz wyskoczy mi taki artykul negujacy jego tresc, gdzie jego tworca nie zaglebia sie nawet mocno w autorow. Wracajac na pewno ktos ma w tym interes glownie netflix. Ale tak zmieszanie z blotem dokumentu ktoru ma duzą wartosc, bo prosze… Czytaj więcej »
Dzień dobry! 🙂 Oczywiście rozumiem, że nie wszyscy muszą się ze mną zgadzać. Chciałabym tylko się dowiedzieć -czy najpierw przeczytał Pan moją recenzję, obejrzał potem film i wpadł zasygnalizować (łagodnie nazywając), że ma Pan odmienne zdanie? Czy najpierw obejrzał film, a potem zaczął wyszukiwać w internecie recenzje? Jeśli to drugie, to chyba nie do końca Pan zrozumiał przekaz filmu 🙂 A jeśli chce Pan coś zrobić w kwestii tego, że ludzie przenoszą swoje życie do sieci, gdzie ktoś to wykorzystuje i na tym zarabia, to proponuję na początek nie wchodzić na przypadkowe witryny i ubliżać ich autorom, którzy na co… Czytaj więcej »
Oglądałem i przyznam, że film jest całkiem ok. Dla wielu, którzy nie siedzą w tematyce może być zaskoczeniem. Ja momentami się niestety nudziłem.
To chyba mamy trochę podobne odczucia z tym nudzeniem! Mało tego, wydaje mi się, że osoby, które nie siedzą w temacie będą też zupełnie inaczej łączyć ze sobą pewne przysłowiowe kropeczki… Ale jak widać, nawet u nas, ludzi, którzy mają styczność z działaniem w intrernetach na co dzień, jest zupełnie inny odbiór tej produkcji 🙂 Jak możesz się domyślić po mojej recenzji, w mojej opinii to zmanipulowana szmira, tym bardziej fajnie spotkać kogoś o rozbieżnych poglądach!