Netflix: „Dylemat społeczny” („The social dilemma”) -recenzja szczera do bólu

opycha.pl

„Dylemat społeczny” to dokument, który niewątpliwie budzi zainteresowanie. Dlaczego? Ma opowiadać o tym, jak media społecznościowe niszczą życie tobie i twojemu dziecku, żeby zarobić. Film bazuje na wypowiedziach byłych pracowników takich firm jak Facebook czy Pinterest oraz opiniach ekspertów. To właśnie ci ludzie zdradzają pikantne szczegóły na temat tego, jak to wszystko wygląda od zaplecza. Czy warto poświęcić półtorej godziny na tę produkcję?

netflix the social dilemma dylemat społeczny

„Dylemat społeczny” – źródło sensacyjnych informacji, czy stek bzdur?

Nie będę ściemniać, spodziewałam się wielkiego wow, bo o „The social dilemma” (z ang. „dylemat społeczny”) zrobiło się głośno. Myślałam, że skoro w produkcji wzięli udział byli pracownicy takich gigantów jak Facebook czy Pinterest, to pojawią się jakieś smaczki, o których nie miałam pojęcia. Niestety tak się nie stało. Być może dlatego, że siedzę od kilku lat w blogosferze, korzystam z Facebooka, Instagrama czy Pinteresta jako narzędzi do rozpowszechniania swoich treści. Przez to muszę dowiadywać się jak najwięcej o tym, w jaki sposób działają takie portale. Nie jest to jednak wiedza tajemna. O tym, że tego typu przedsiębiorstwa zatrudniają cały sztab specjalistów, aby obserwowali twoje zachowania, analizowali je i uczyli się na ciebie wpływać, mówi się już od kilku ładnych lat. W filmie jednak nie mówią, że to dotyczy całego internetu! Sprzedawcy internetowi śledzą to, co robisz w ich sklepie, żeby ustalić, jak skuteczniej sprzedawać. Google analizuje twoje „ciasteczka”, żeby wiedzieć, jakie reklamy ci pokazywać. Wszyscy ogarnięci ludzie, którzy działają w sieci, analizują twoje zachowanie, aby wiedzieć, jak przyciągnąć twoją uwagę i zatrzymać cię u siebie jak najdłużej. Ja też, tylko mnie nie stać jeszcze na sztab specjalistów, więc różnie to wychodzi 😉

Facebook to nie organizacja non profit

Mimo wszystko odnajduję też plusy w doborze informacji, które przekazano w „Dylemacie społecznym”. Przede wszystkim ten film pięknie odziera ze złudzeń, jakoby Facebook był instytucją charytatywną. Nie mam bladego pojęcia skąd to oburzenie, że firma zarabia. Przecież w żadnym z punktów regulaminu Facebooka nie jest napisane, że to firma non profit. Czy ktoś idzie do najbliższej Biedronki i robi awanturę, że biorą pieniądze w zamian za towary?

Handel twoimi danymi

Kolejny „brejking nius”, który obali wiele teorii spiskowych to informacja, że Facebook nie handluje naszymi danymi. Owszem zarabia na ich zbieraniu, handluje przy ich pomocy, ale ich nie sprzedaje. A zarabiać na czymś musi, przede wszystkim dlatego, że jest przedsiębiorstwem. Jeśli przedsiębiorstwo nie zarabia, to upada. Wyobrażasz sobie teraz świat bez Facebooka? Mark Zuckerberg by sobie dał radę, to ogarnięty chłopak. Społeczeństwo by mogło nie ogarnąć tej sytuacji. No dobrze, to co zatem można zrobić, żeby Facebook zarabiał, ale nie chachmęcił z naszymi danymi? Może wprowadzić model subskrypcyjny i zacząć pobierać opłaty za korzystanie z portalu. Chcesz płacić za Facebooka? No nie, jak płacić, przecież Facebook jest za darmo… A gówno prawda, bo w dzisiejszych czasach za darmo to nawet w ryj już trudno dostać. Albo się godzisz na to, że pokażą ci kilka reklam, albo możesz wyjść ze społeczną inicjatywą, aby korzystać z Facebooka w modelu subskrypcyjnym. Możesz też oczywiście wykupić cały portal i świadczyć ludziom usługi za friko. I tu pojawia się ważne pytanie, nad którym miłośnicy „za darmo” się raczej nie pochylają. Czy kogokolwiek teraz stać, aby bez zarabiania utrzymać na obecnym poziomie tak ogromną machinę?

Historia o życiu, czy kolejna „Moda na sukces”?

Treści, które w „The social dilemma” przekazują specjaliści, są zilustrowane scenkami z życia nastolatka. Nawet podoba mi się ten zabieg, bo wizualizacja często dobrze nam tłumaczy, o czym mówią do nas fachowcy. W tym wypadku Netflix pokazuje, jak Facebook niszczy relacje twojego dziecka z rówieśnikami i odbiera mu szansę na miłość. Później pojawiają się problemy w domu, brak wzajemnej uwagi, komunikacji i szacunku. Nie będę już więcej spoilerować, tylko zapowiem, że wybryki młodego skończą się wizytą na komendzie! 😉 Czy ta opowieść do mnie przemawia? Nie bardzo. Moim zdaniem ta historia jest tak naciągana, jak skóra na twarzy Pameli Anderson. Pamiętasz, jak w „Modzie na sukces” faceta Sally Spectry przez dwa odcinki dusił wąż boa? Ja tak samo odbieram scenkę, w której telefon leży nieużywany koło lodówki kilka dni, a portal wysyła dzieciakowi powiadomienie akurat wtedy, gdy ten idzie żreć po nocy…

Czy teraz Netflix zrobi produkcję o tym, jak manipuluje nami… Netflix?

Trochę to zabawne, że akurat Netflix wypuścił „The social dilemma”, tym bardziej że jedzie po wszystkich jak po łysej kobyle. Nie wiem, czy znasz budowę seriali produkowanych przez Netflix (i nie tylko). Na początku odcinka dzieje się coś WOW, żeby przyciągnąć twoją uwagę. Potem ogień lekko przygasa, żeby ponownie wybuchnąć na samym końcu i tym samym skłonić cię do obejrzenia kolejnego odcinka. Wiem, co piszę, bo sama w ten sposób przegrałam nie jeden weekend. Netflix także śledzi co klikasz, jak klikasz i kiedy klikasz. Przecież algorytm platformy musi wiedzieć, co ci wrzucić w „proponowane”. Mało tego, Netflix musi wiedzieć, które pozycje cieszą się największym powodzeniem, aby nakręcić kolejne hity. I ja nie mam nic przeciwko, bo to trochę wyjście naprzeciw moim potrzebom. Tylko szkoda, że czasem wypuszczają takie szemrane produkcje, jak „Dylemat społeczny”. A czy Netflix zarabia? To zależy, czy płacisz za subskrypcję, czy hakujesz cudze konta 😉

Czy zatem Facebook jest bez winy i nie warto oglądać „Dylematu społecznego”?

To nie do końca takie proste. Jako użytkownicy mamy pełne prawo wkurwić się na Facebooka za to, że za wszelką cenę chce nas ograbić z czasu i uwagi. Z drugiej strony to jest firma jak każda inna i chce zarabiać, więc kombinuje jak może. Dam sobie głowę urwać, że nawet serwisy porno zarabiają! Ale raczej nie robisz z tego powodu afery, gdy kolejny raz przypili cię wieczorkiem samotność 😉 Facebook uzależnia? Porno też może! Tak samo, jak skrzynka mejlowa, o czym nawet ktoś wspomina w „The social dilemma”. No właśnie, skoro już jestem przy tym temacie… „Dylemat społeczny” trochę przypomina mi główne wydanie wiadomości w Telewizji Polskiej. Tu trochę pokażą, tam trochę zakryją, wtrącą jeszcze coś od czapy, byle przekaz był dokładnie taki, jaki sobie zaplanowali. Jeden z ekspertów, swoją drogą nie pamiętam w czym, chyba w byciu tatą (jaki film, taki ekspert) mówi, że tylko Wikipedia u wszystkich wygląda tak samo. W tym momencie aż się uśmiechnęłam pod wąsem, bo pamiętam, jak znajomy wrzucił ściemnianą informację do Wikipedii tylko po to, żeby pośrednio na tym zarobić. W ogóle porównanie Facebooka czy Googla do Wikipedii to bzdura, bo przy Wikipedii pracują wolontariusze i z założenia ma ona być zupełnie darmowa.

„Dylemat społeczny” pokazuje moim zdaniem tylko kawałek prawdy, a zakrywa to, na co także powinniśmy zwrócić swoją uwagę. Owszem, internety uzależniają. Owszem, dzieciaki (chyba nie tylko) szukają akceptacji i dowartościowania w social mediach. I tak, w sieci (nie tylko na Facebooku) pojawia się cały ogrom fake newsów, ale! Uzależnia też alkohol, narkotyki, a kto wie, może nawet kogoś uzależniła kiedyś gra w szachy? Warto starać się kontrolować i gdy ktoś ci zwróci uwagę, że chyba masz problem, nie buldoczyć się, tylko pomyśleć, czy nie ma w tym ziarenka prawdy. Zrób sobie też rachunek sumienia i przypomnij, czy to przypadkiem nie od ciebie dziecko dostało pierwszy raz do ręki smartfona lub tablet. Zastanów się, czy twoje dziecko nie ogląda ciebie przypadkiem zbyt często, jak scrollujesz jakieś pieski i kotki. Kolejny ważny temat do przemyśleń -potrzeba akceptacji i uznania. Jeśli rodzice nie dowartościowują swoich dzieci i nie budują w nich silnej wiary w siebie, to na pewno będą tego szukać gdzie indziej. A co z tymi fake newsami? Mimo wszystko nadal ty decydujesz, w co klikniesz. Nadal ty decydujesz, czy jeśli pierwsza połowa artykułu jest z dupy wzięta, to czytasz dalej, czy jednak nie. Także ty decydujesz, czy będziesz weryfikować wiarygodność informacji. Żyjemy niestety w czasach, gdy kłamią w internecie, w telewizji, w radio. A jak ktoś będzie chciał, to nawet w książce będzie pisał bzdury. To nadal ty wybierasz, w co wierzyć, a w co nie.

5 1 głosuj
Oceń wpis
Subskrybuj
Powiadom o
guest
10 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Aleksandra Załęska
Aleksandra Załęska
4 lat temu
Oceń wpis :
     

Film na pewno daje do myślenia. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak działają media społecznościowe i jaki mogą mieć wpływ na lidzi, zwłaszcza na dzieciaki, które są niczego nieświadome

Anna z Wychowanie to przygoda

Nie mam Netflixu, nie znam Dylematu spolecznego. Ale chyba wszyscy wiedza, ze Facebook to firma, ktorej celem jest zarabianie pieniedzy, jak zreszta kazda inna :). Natomiast wiadomosci w polskiej telewizji publicznej sa bliskie prorządowej propagandzie, bylabym wiec surowasza na ten temat :). Pozdrawiam!

Agata
4 lat temu

Po Twojej recenzji nie mam ochoty tego ogladac 🙂 nie moja bajka

Faso
Faso
2 lat temu
Odpowiedz do  opycha.pl

Ja mam wrażenie, że oglądaliśmy dwa inne filmy, nie chodzi o to czy netflix jest dobry, bo moze znalazla sie tam jedna osoba ktos kto moze cos przezyl zobaczyl i realizuje taki dokuemnt jest to tak powierzchowny artykul, nawet nieznany jest rezyser i ludzie ich dzialalnosc wlasnie dlatego sie nic nie zmienia. Bo co z tego jak obejrze film jak zaraz wyskoczy mi taki artykul negujacy jego tresc, gdzie jego tworca nie zaglebia sie nawet mocno w autorow. Wracajac na pewno ktos ma w tym interes glownie netflix. Ale tak zmieszanie z blotem dokumentu ktoru ma duzą wartosc, bo prosze… Czytaj więcej »

Michał
4 lat temu

Oglądałem i przyznam, że film jest całkiem ok. Dla wielu, którzy nie siedzą w tematyce może być zaskoczeniem. Ja momentami się niestety nudziłem.

10
0
Chętnie poznam twoje zdanie, zostaw komentarz!x