Ile domów, tyle sposobów na kotlety schabowe. Ale który jest najlepszy? Mój, mój!!! Żartuję oczywiście, bo najlepszy jest ten, który ci najbardziej smakuje. Polecam jednak wypróbować metody, które zostały opracowane przez miliony gospodyń i gospodarzy w zaciszach ich kuchni. Ja zebrałam to, co moim zdaniem najlepsze i puszczam dalej 😉 A co dokładnie będę opisywać, skoro schabowy to przecież po prostu kotlet? Tutaj wszystko ma znaczenie – rozbijać schab, czy nie rozbijać, z kością, czy bez, jak panierować, na czym smażyć… Uwierz mi, te niuanse są istotne i mogą zrobić z twojego prostego kotleta danie tygodnia!!!
Schab na kotlety z kością, czy bez?
Nie będę tutaj czarować, napiszę wprost jak sprawa wygląda. Nie od dzisiaj wiadomo, że mięcho z kością jest po prostu mniej suche. Społeczeństwo już się przyzwyczaiło do mięsa bez kości, bo wygodniej się je, stąd też np. nasze uwielbienie do piersi kurczaka. Uwierz mi, ja się nieźle zdziwiłam pracując w orientalnej restauracji, że dla Wietnamczyków pierś kurczaka jest mięsem gorszego sortu niż np. udko z kością. A jednak! Zatem pisząc wprost – schab z kością teoretycznie powinien być bardziej soczysty. W praktyce wybierz to, co wolisz, bo po prostu ma ci smakować. Jeśli jednak wybierzesz schab z kością, to poproś rzeźnika, żeby ci na miejscu podzielił go na kotlety. Możesz mieć problem z wyporcjowaniem go w domowym zaciszu.
Rozbijać schab na kotlety, czy nie rozbijać?
Pamiętam stare czasy, gdy po ciężkiej sobotniej nocy budził mnie hałas rozbijanych na niedzielny obiad schabowych… Jeśli mieszkasz w bloku, to pewnie przemierzając klatkę schodową przy niedzieli usłyszysz nie jedno uderzenie młotkiem. I przyznam ci się, że choć unikam rozbijania kotletów z piersi kurczaka, to schabowe jak najbardziej rozbijam! Po prostu nie wyobrażam sobie inaczej… Niedawno byłam w tej materii zbyt delikatna i kotlety niestety wyszły mi twardawe (choć i tak zjedliśmy ze smakiem!). Warto więc pokroić je na kawałki o grubości ok. 1 cm i potem dobrze rozbić, ale nie robić ich cienkich jak opłatek. I tutaj moja mała rada – aby się potem nie pierdzielić z myciem młotka zbyt długo możesz położyć na kotlecie kawałek folii spożywczej i wtedy go rozbić. Tak, wiem, plastik zanieczyszcza nam ziemię. Tak, wiem, istnieje ryzyko, że nam przejdzie coś do mięsa, ale… I tak pewnie rzeźnik zapakuje ci ten schab w foliową reklamówkę. I tak przyłożysz rękę do permanentnego zaśmiecenia planety i i tak już kawałek plastiku wlezie ci do obiadu… Więc jak raz w tygodniu użyjesz naprawdę niedużego kawałka folii spożywczej i użyjesz go do wszystkich kotletów, to może nie będzie aż takiego dramatu? Jeśli to nadal za wiele, to po prostu ubijaj bez 😉 Ja być może zmienię za tydzień czy rok poglądy na ten temat, bo tylko krowa nie zmienia zdania. Jak na razie jednak zostaję przy metodzie z folią spożywczą (kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień…) 🙂
Schabowy rozbity, co dalej?
No dobra, masz już swoje piękne kotlety schabowe. Pokrojone, rozbite, co dalej? Dalej chwytasz za cebulę, obierasz ją i kroisz w plasterki. Wkładasz kolejno porcję schabu do miseczki, przekładając plastrami cebuli. Ile tej cebuli trzeba? To zależy od tego, ile masz kotletów 😉 Nie spotkałam się jeszcze z jakąś określoną gramaturą, więc postaraj się dać tak w sam raz! Ok, cebula już rozdysponowana, to teraz zalej swoje pyszne schaby mlekiem. Tak, zwykłym mlekiem krowim! Jeśli teraz się pukasz w głowę i zastanawiasz na cholerę moczyć schab w mleku, to już wyjaśniam! Po takiej kąpieli schab będzie (a przynajmniej powinien być) bardziej miękki, soczysty, smaczniejszy, a nawet rozpływać się w ustach 🙂 Po zalaniu kotlety schabowe powinny się moczyć w tym mleku jak najdłużej. Ja czasem zamaczam rano i robię potem na obiad, a czasem wkładam tak do lodówki na całą noc. I tutaj istotna uwaga – możesz dodać soli i pieprzu do tej zalewy, ale jeśli się boisz, że schab wyjdzie jałowy, to po prostu dopraw je przed panierowaniem.
Jak panierować kotlety schabowe?
Ja z domu wyniosłam naukę, że najpierw tarzam kotlet w mące, potem maczam w jajku rozbełtanym z odrobiną mleka, a na koniec to wszystko „oblepiam” bułką tartą. Istnieje niestety ryzyko, że panierka będzie potem odchodzić od schabu. Możesz więc zrobić raz eksperyment i po prostu zamoczyć schab w rozbełtanym jajku, a potem w bułce tartej. Najważniejsze, żeby się bułka przykleiła 🙂 A czy dawać podwójną porcję panierki? Słuchaj, jak smażysz schabowe dla nielubianej teściowej, to jak najbardziej tak! A jak robisz dla siebie (albo kogoś, kogo lubisz), to wystarczy jedna porcja bułki tartej. Podwójna panierka to restauracyjna ściema, oszukiwanie klientów, żeby schab wydawał się większy i bardziej sycący. Ty jednak chcesz prawdopodobnie poczuć smak mięsa, bo gdyby zależało ci na bułce, to po prostu wystarczy zrobić sobie kanapkę…
Na czym smażyć kotlet schabowy?
No i tutaj może być draka! Ja od zawsze preferuję tzw. dżem ze świni, czyli po prostu smalec. Nawet Magda Gessler ci powie, że schabowe tylko na smalcu! Pozwoliłam sobie jednak zrobić ankietę na Instagramie i… wyszło pół na pół smalec i olej, a nieliczni pisali jeszcze w DMach, że masło. Prawdę mówiąc byłam w szoku, bo wydawało mi się, że 80-90% osób będzie odpowiadać, że smaży schabowe na smalcu, a te 10-20% zagubionych owiec to będą studenci, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z kulinariami i robią to dość nieporadnie… No cóż, ja nie będę oceniać czy 50% moich respondentów się myli i robi błąd, bo najważniejsze, aby im smakowało. Ja natomiast zawsze i wszędzie polecę ci smalec! Dlaczego? Przeanalizujmy to 🙂 Czym jest smalec? Smalec to tłuszcz ze świnki, prawda? A czym jest schab? To mięsko ze świnki, tak? No, to teraz ostatnie pytanie – co wolałaby mieć Świnka Pepa pod swoją skórą, naturalny dla niej smalec, czy olej rzepakowy? A teraz już zupełnie poważnie, schabowe smażone na smalcu po prostu dużo lepiej smakują. Tak, jak uczy Modest Amaro, posiadacz gwiazdki Michelin – najlepiej przygotowywać mięso z tym, co je w naturalnym środowisku otacza. Ja osobiście jeszcze nigdy nie widziałam świnki z butlą oleju pod pachą… 😉 Mało tego, możesz nie wiedzieć, ale często frytki, które cieszą się największym powodzeniem są smażone na smalcu lub łoju wołowym. Moje chruściki (faworki), które smażę na smalcu na tłusty czwartek cieszą się niebywałym powodzeniem! No, to rozgrzewaj smalec (ale uważaj, żeby go nie spalić) i smaż te schaboszczaki, niech będą najlepsze na świecie! Tylko pamiętaj o najważniejszym – niech cię ręka boska broni przed wrzuceniem kotleta na zimny tłuszcz! Ma być w sam raz, nie za ciepły (bo się z wierzchu spali,a w środku będzie surowy), ani tym bardziej na zimny (kotlet nachla się tłuszczu i po imprezie…).
No, to już koniec dzisiejszej lekcji. Mam nadzieję, że wymienione metody sprawdzą się także u ciebie i będziesz robić najlepsze kotlety schabowe na świecie! Koniecznie daj znać czy artykuł był przydatny, a jeśli tak, to podrzuć go też znajomym, nie trzymaj całej tej dobroci tylko dla siebie! 😉
Ja lubię od czasu do czasu schabowego moczowego całą noc w mleku i cebuli i smażonym na smalcu, pychotka 🙂
Taaak! Fakt, że ja w ogóle to mogłabym z mięsa zrezygnować, ale taki schaboszczak – niebo w gębie! 🙂
Robiłam kiedys o tym caly wpis. Jak dla mnie tajemnica tkwi w wodzie gazowanej 🙂
A możesz przybliżyć? Pierwsze słyszę o wodzie gazowanej i chętnie zgłębię temat! 🙂
Już sobie sprawdziłam 🙂 woda gazowana do jajka (u mnie to była odrobina mleka) – muszę kiedyś wypróbować, choć przyznam – specjalnie w tym celu będę musiała iść do sklepu po wodę, bo już z rok temu odstawiłam i tylko w nagłych potrzebach piję butelkową 😉
Oj to przeciez nasze danie narodowe – schabowy, czym bylby typowo polski obiad bez schabowego?
Pewnie bez schabowego zostałby sam rosołek 😉