Branża kulinarna staje się powoli częścią naszego stylu życia, stąd też w kalendarzach pojawia się z każdym latem więcej festiwali powiązanych z tą tematyką. U mnie w regionie dwa tygodnie temu odbywał się Festiwal Smaku w Grucznie, tydzień temu festiwal food-truck’ów, w tym tygodniu mamy festiwal śliwki. Nie można więc narzekać, że nic się nie dzieje. Z tych wszystkich festiwali, które wymieniłam najbardziej jednak kręci mnie ten w Grucznie. Dlaczego? Znajdziesz tam wyroby rzemieślnicze, rękodzieło, stoiska z jedzeniem gotowym do spożycia na miejscu, alkohole… W tym roku pojechałam ze szczególną ciekawością, ponieważ rok temu była spora afera powiązana ze służbą celną, ale o tym już w kolejnych akapitach…
FESTIWAL SMAKU W GRUCZNIE – TRZYNASTA EDYCJA, CZYLI PECHOWA?
Tegoroczny festiwal był trzynastą edycją, więc można by przesądnie pomyśleć, że będzie pechową. Mino wszystko gorzej niż w zeszłym roku chyba już być nie mogło… Rok temu festiwal zgromadził dużo więcej wystawców, było więcej ciekawostek, ale niestety był też spory niesmak. Jak już wspomniałam, na tej imprezie wystawiają się ludzie ze swoimi wyrobami, więc znalazło się też kilka stoisk z alkoholem. Wyobraź sobie jakie było moje zdziwienie, gdy na festiwalu mijałam funkcjonariuszy celnych uzbrojonych w pałki. Wyławiali wystawców, którzy nie zapłacili akcyzy… Zdaje się, iż to była pierwsza tego typu afera na Festiwalu Smaku w Grucznie. Była ona bardzo szeroko komentowana, u jednych wzbudzając pozytywne, a u innych negatywne emocje. Sama na Facebooku napisałam komentarz, że cieszę się, iż po tej aferze organizatorzy nie zrezygnowali z festiwalu. W odpowiedzi pszczelarz odpisał, że złodziei należy karać, a ktoś patrzący obiektywnym okiem zażartował, że faktycznie funkcjonariusze uratowali miliony dla skarbu państwa 😛 Nie będę się tutaj rozpisywać co dokładnie myślę na ten temat, bo to blog kulinarny. W każdym razie byłam ciekawa jak będzie po tym wyglądała kolejna edycja.
PO AFERZE TROCHĘ UBOŻEJ…
Trzynasta edycja okazała się uboższa od poprzednich. Trudno mi ocenić czy to dlatego, iż w tym samym czasie gdzieś odbywała się inna kulinarna impreza, czy recesja, budowa drogi szybkiego ruchu czy faktycznie afera z 2017 roku odcisnęła swoje piętno na Festiwalu Smaku w Grucznie. Fakt jest taki, iż stoisk z alkoholami było jak na lekarstwo, natomiast festiwal zdominowały sery i miody. Niestety stoiska z gotowym jedzeniem też już nie były tak liczne, ponadto nie były tak ciekawe. Jeszcze dwa lata temu napotkałam stoisko, gdzie była pieczona szynka na rożnie metodą sprzed wielu, wielu lat. Co roku pojawiała się mobilna piekarnia, gdzie wypiekało się chleb w ciężarówce. Rok temu już było tego mniej, ale pojawiło się np. stoisko ze ślimakami. W tym roku królowały kiełbasy, golonki i szaszłyki (czyli standard), pierogi, bigosy i pajdy ze smalcem. Jest mi o tyle żal, bo to wszystko można napotkać na każdym innym ulicznym mini festiwalu… Właściwie nawet nie do końca mam się o czym rozpisywać w tym temacie, bo sama zjadłam pajdę ze smalcem i bigos, a moi towarzysze najedli się pierogów.
MIMO WSZYSTKO JEST CO KUPIĆ
To, że Festiwal Smaku w Grucznie nie obfitował już tak bardzo w smakołyki do spożycia na miejscu nie oznacza jednak, iż nie ma tam po co jechać… Jak już wspomniałam, można było zakupić bardzo wiele rodzajów miodu, było sporo odmian serów, a także olejów. Tutaj ciekawostka – była okazja zobaczyć, jak wygląda tłoczenie oleju rzepakowego na zimno i degustacja, co wyjaśniało jego wysoką cenę 😉 My zakupiliśmy krówki śmietankowe, które smakują zupełnie inaczej od tych sklepowych, chleb z nasionami, którego bochenek ważył kilogram, odrobinę boczku (wyśmienity), kiełbaskę i sosy – chilli i z granatów. Nie trudno się domyślić, że takie zakupy kosztowały dużo więcej niż w osiedlowym spożywczaku, ale fajnie jest czasem zrobić sobie przyjemność i zjeść coś naprawdę dobrego. Poza produktami spożywczymi jak już wspominałam można zaopatrzyć się w rękodzieło, od naczyń zaczynając, na biżuterii kończąc.
CZY WARTO JEŹDZIĆ NA TAKIE FESTIWALE?
Ja od zawsze staram się czerpać inspiracje kulinarne z otoczenia. Uwielbiam podróżować i smakować lokalnych smaków, ale czasem warto też sobie przypomnieć jakie są smaki naszego regionu. Ponadto można czasem znaleźć prawdziwe smakowe perełki na tego typu festiwalach, a z pewnością jest to też okazja, aby zdobyć wiedzę. Wystawcy chętnie opowiadają o swoich produktach i o tym, jak je pozyskują. Wiedzą, że dzięki temu nawiązują relacje z potencjalnym klientem, budują zaufanie i tym samym tworzą sobie szansę na większy zarobek. Ciebie natomiast nikt do zakupu nie zmusi, a co się dowiesz o produkcie, to już Twoje 😉 Zachęcam więc do uczestnictwa w takich festiwalach, wspierania lokalnych wytwórców i uczenia się lokalnych smaków!
Liczyłam na jakąś relację z Gruczna 2919;)
Mogę ją zrobić w jednym komentarzu… Tym razem nie było czasu, żeby pojechać w sobotę rano, ale organizatorzy informowali, że festyn trwa w sobotę do 23, więc pojechaliśmy wieczorkiem. Weszliśmy ok. 20.00 od strony tego „odpustu”, gdzie zwykle sprzedają „Starą Kurwicę” i ciupagi, czynny był tylko jeszcze jakiś namiot z alkoholem. Przy tym ładnym domku było czynne stoisko z piwem. Poszliśmy dalej, usiedliśmy na chwilkę przy pierwszym namiocie piwnym. Poszliśmy dalej i tam też większość namiotów już zabita dechami. Finalnie skończyliśmy w „kąciku gastronomicznym”, gdzie czynne były niedojedzone kiełbaski „z grilla”, stoisko z sadzonkami leszczyn i orzechami, jakieś niedobitki mięsa… Czytaj więcej »
Ja byłam wcześniej w sobotę, ale też szału nie było i chciałam porównać odczucia. Dużo mniej wystawców i w moim odczuciu impreza gorsza z roku na rok, ale porównam ze śliwką w tym roku, może to gólnie tendencja spadkowa w tego typu imprezach
Ika, a wiesz, że ja też odnoszę takie wrażenie? Dlatego też nie miałam ciśnienia i nie gnałam na złamanie karku w okolicach około południowych… Ja akurat tam nie jeżdżę od tak dawna, bo chyba pierwszy raz byłam rok przed tą aferą alkoholową i ten pierwszy raz mi najlepiej zapadł w pamięć (być może właśnie dlatego, że pierwszy raz), ale każdy kolejny już gorszy… Pamiętam, jak w tym roku, gdy była afera stanęłam w kolejce po ślimaki smażone na maśle… uciekłam jak tylko zobaczyłam, że facet leje na patelnię jakiś mix maślany. Z wystawców to odnoszę wrażenie, że już głównie odpust,… Czytaj więcej »