Jagnę Niedzielską poznałam przez jej telewizyjne programy o zero waste. O ile w pierwszym „Bez reszty. Kuchnia zero waste” znalazłam dla siebie coś interesującego, o tyle w drugim „Jagny Niedzielskiej kuchnia bez resztek” tych ciekawostek było już dla mnie znacznie mniej. Tym bardziej byłam ciekawa, czy książka „Ekologiczna kuchnia Jagny Niedzielskiej” czymś mnie zaskoczy. Nie byłam pewna, czy pisać tę recenzję, ale gdy rozmawiałam o książce ze znajomymi, prosili, aby się przełamać, bo przyda się obiektywna recenzja, która nie jest wpisem sponsorowanym. Poniżej opiszę Ci swoje wrażenia. Czy pomogą Ci w podjęciu decyzji o zakupie? To już wiesz tylko Ty, ale śmiało, pisz w komentarzu, czy recenzja była przydatna!
Z tego wpisu dowiesz się:
- co uważam o stronie merytorycznej „Kuchni ekologicznej Jagny Niedzielskiej”
- co mnie zaskoczyło w książce Jagny Niedzielskiej
- czy spodobała mi się szata graficzna książki
- jaka jest moja ogólna ocena „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej
„Ekologiczna kuchnia Jagny Niedzielskiej” od strony merytorycznej
Jest mi bardzo przykro, że muszę to napisać, ale naprawdę nie wiem, czy książka jest o ekologicznej kuchni, czy o samej Jagnie. Ważne sprawy zostały potraktowane po macoszemu. Pojawiają się jakieś rady, ale często brakuje wyjaśnienia, dlaczego należy robić tak, a nie inaczej. Jest za to sporo opowieści o samej autorce. Czytając książkę, odniosłam wrażenie, że ktoś wyjął z treści to, co najważniejsze, a zamiast tego wkleił wspomnienia z dzieciństwa, żeby ocieplić treść. I spoko, jeśli Jagna czuje potrzebę opowiadania o swoich życiowych perypetiach, to ja jej przecież nie zabronię. Problem natomiast tkwi w tym, że nie objaśniając istotnych zagadnień, daje czytelnikowi doraźne rozwiązanie w podobnej sytuacji, ale nie uczy. Gdy czytam w książce, że rozmrożonej ryby nie można ponownie zamrozić, chyba że obrobi się ją termicznie, to nie mogę zaprzeczyć. Mogę się natomiast poirytować, że autor nie wyjaśnia, dlaczego nie wolno tego robić. Ja oczywiście to wiem, ale wiem też większość rzeczy zawartych w „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej”. Nie zamierzam się teraz bulwersować, iż Jagna pisze oczywiste oczywistości (widziałam takie opinie przed zakupem). Rozumiem, że książka może być dedykowana osobom, które są totalnie zielone w temacie. Jednak tym bardziej będę się bulwersować, że treść została rozciągnięta wstawkami dotyczącymi życia osobistego, niosąc ze sobą mało merytoryki. Moim zdaniem, jeśli książka ma edukować, to do jasnej Anieli, wyjaśnijmy czytelnikowi co i dlaczego robić, zamiast pisać, że nasza mama wrzucała mrożone wiśnie do drinków…
Co mnie zaskoczyło w „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej”?
Oj, teraz to Jagna będzie miała trochę powodów, żeby się obrazić. Niestety chyba nic mnie nie zaskoczyło na plus, za to znajdzie się kilka minusów.
Absolutnie nie zgodzę się z tym, jak Jagna generalizuje zakupowe zwyczaje. Piętnuje robienie zakupów rzadziej za to w większych ilościach. Nie bardzo wiem dlaczego. Chyba chodzi o to, aby nie wyrzucać żywności. I super, sama jestem fanką takiego toku myślenia. Wiem jednak, że robienie zakupów raz, dwa razy w tygodniu wcale nie oznacza kosza wypełnionego jedzeniem. Sama robię zakupy raz w tygodniu i rzadko wyrzucam żywność. Wystarczy robić zakupy rozsądnie i odpowiedzialnie. Myślę, że lepiej, aby przeciętny Kowalski odpalał samochód raz w tygodniu, zamiast jeździć do sklepu każdego dnia. Nie okłamujmy się, większość z nas jeździ do sklepu samochodem, nawet jeśli ma do pokonania tylko dwa kilometry, a co dopiero osoby mieszkające za miastem…
Zbierałam szczękę z podłogi, gdy Jagna zasugerowała, aby do grillowania zamiast folii aluminiowej, której się nie recyklinguje i nie jest zbyt zdrowa, używać liści bananowca. Pomijając ich trudną dostępność w Polsce, sam import to tony paliwa lotniczego spalane wprost do atmosfery. Chyba lepiej by było zasugerować rozwiązania, które pozwolą na użycie przyrządów wielorazowych, takich jak tacki czy kratki.
Na koniec zostawiłam perełkę, która była zapalnikiem do mojej długiej dyskusji z osobą, która ma fioła na punkcie higieny. Jest to zalecenie, aby w trakcie mycia lodówki trzymać jedzenie w wannie lub kabinie prysznicowej. Dlaczego właśnie tam? Musisz zapytać samą Jagnę, bo w książce tego nie wyjaśniła. A skąd ta dyskusja? Jagna w swojej książce opisuje kilka odmian drobnoustrojów, które mogą nam zaszkodzić, ale proponuje przechowywać jedzenie w miejscu, w którym jest ich pierdylion (wyrzut przy spłukaniu toalety ma całkiem spory zasięg). Oczywiście wierzę, że osoby trzeźwo myślące albo tę radę oleją, albo zdezynfekują wannę przed umieszczeniem w niej żarcia i zakażą korzystania z toalety, dopóki jedzenie nie wróci do lodówki. W przeciwnym razie wszystkie te kiblowe bakterie zaniosą sobie na żarełku prosto do czyściutkiej lodówki.
Szata graficzna „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej”
W „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej” szata graficzna odgrywa bardzo ważną rolę. Dlaczego? Zdjęcia wypełniają połowę wydania. Mi to śmierdzi rozciąganiem książki, ale być może ma to być po prostu upiększenie. Czy zdjęcia powodują ślinotok? Myślę, że to kwestia gustu. O ile same zdjęcia nawet przypadły mi do gustu, o tyle sposób ich wydania to już nie moja bajka. Nie wiem, czy duże ziarno („kaszka”, niewyraźność) to celowy zabieg, by książka wyglądała bardziej… no właśnie nie wiem bardziej co, boho? Momentami odnosiłam wrażenie, że to po prostu fotograf dał ciała, choć wiem, że teraz taki zabieg jest w trendach. Jak wspomniałam, to już kwestia gustu i z pewnością wielu osobom strona graficzna książki bardzo się spodoba.
Przepisy z „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej”
Tutaj muszę się przyznać, że to ja wtopiłam. Nie wypróbowałam jeszcze żadnej receptury z książki, ale to dlatego, że po lekturze i wzięciu trzech głębokich wdechów na uspokojenie, rzuciłam ją w kąt, potem przysypałam furą prania i kompletnie o niej zapomniałam. Mogę jednak już po samym przeczytaniu przepisów przyznać, że znajdą się ciekawe propozycje, przynajmniej dla mnie. Nie są to jakieś mega sposoby na zero waste, raczej propozycje z zakresu kuchni bezmięsnej (produkcja mięsa jest bardzo szkodliwa dla klimatu). I uwaga, bo tu czai się niespodzianka! Wśród przepisów na prawdopodobnie smaczne jedzonko czai się receptura na… Płyn czyszczący! 😀 Jak najbardziej na plus, tylko bardzo mnie bawi, że wkomponowano płyn czyszczący między żarcie.
Przygotowując tę recenzję, przeczytałam przepisy, trochę już gotować umiem, więc już z listy składników czy nazw dań mogę wnioskować, że kilka propozycji powinno mi przypaść do gustu. Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale i tak Jagna ma ode mnie brawa za chęć odciągnięcia Polaków od schabowego 😉
Moja ogólna ocena „Ekologicznej kuchni Jagny Niedzielskiej”
Bardzo się cieszę, że mogłam kupić tę książkę po cenie niższej niż okładkowa. Jak już wspomniałam, nie dowiedziałam się z niej niczego nowego. No, poznałam nazwy i rodzaje różnych drobnoustrojów, ale i tak już ich nie pamiętam. Miej jednak na uwadze, że recenzja dotyczy wyłącznie książki. Nie chcę oceniać wiedzy samej Jagny. Czytałam już o tym, jak wydawnictwa paskudzą fajne, wartościowe pomysły, chcąc je uczynić bardziej komercyjnymi. Mniej wiedzy, żeby nie zmęczyć czytelnika, więcej zdjęć czy lekkich informacji, aby mimo wszystko rozciągnąć książkę i bestseller gotowy… Czy żałuję, że kupiłam „Ekologiczną kuchnię Jagny Niedzielskiej”? Nie. Od początku liczyłam się z tym, że mogę trafić nawet na totalnego gniota, którego się nie da czytać. Byłam po prostu ciekawa i potraktowałam ten wydatek jak np. zakup biletu do kina. Jeśli jednak ktoś szuka źródła rzetelnej wiedzy o tym, jak gotować bardziej eko i chce się czegoś nauczyć, to myślę, że warto zamiast oglądania w internetach piesków i kotków zainwestować czas w czytanie wartościowych artykułów, które są dostępne za darmoszkę. Po przeczytaniu książki i tak trzeba samemu doszukać sporo wiedzy, żeby zrozumieć, dlaczego postępować w taki, a nie inny sposób. Miej na uwadze, że to moja subiektywna opinia. Równie dobrze Jagna może stwierdzić, że mój blog jest bezwartościowy, bo jestem głupia i mam wszy na pępku 😉 Ja napisałam tylko o swoich wrażeniach, a co Ty z tym zrobisz, to już Twoja sprawa!