„Pieniędzy przecież do grobu nie zabiorę”… ale na grób już tak! Taka wersja znanego powiedzonka przychodzi mi do głowy gdy patrzę jak dobrze kręci się „cmentarny biznes”. Nie będę jednak pisać o pieniądzach, a czymś, co nam umyka. Obstawiamy pomniki niezliczoną ilością zniczy, bo wydaje nam się, że w ten sposób lepiej wyrazimy swoją pamięć i tęsknotę za tymi, którzy już odeszli. Nie myślimy jednak o tym, że tym samym szkodzimy wszystkim, którzy jeszcze żyją…
Cmentarny biznes, który generuje plastikowy odpad
Znicze kojarzą nam się ze światełkiem symbolizującym pamięć o zmarłych. Prawda jednak jest taka, że to szkło i plastik, a my tych zniczy lubimy nadużywać. Tym sposobem generujemy sporo plastikowego odpadu z przykrywek, podstawek i wkładu zniczy. Do tego należy doliczyć szkody wyrządzone środowisku przez transport i samą produkcję tych przepięknych światełek. Niestety tendencja jest taka, że nie stawiamy na pomniku jednego znicza, tylko bardzo wiele. Do tego mamy zjawisko sezonowości, czyli inne znicze na Boże Narodzenie, inne na Wielkanoc. Przez tę sezonowość najbardziej szkodzimy już trzy razy w roku, nie tylko w Święto Zmarłych.
Jak można zmniejszyć szkody?
Moja Mama wychodzi z założenia, że skoro Tato całe życie pracował na rodzinę, to teraz zasługuje na wystawne dekoracje pomnika. Gdy mówię, że Jemu raczej nie zrobi różnicy, czy postawi się sześć zniczy, czy jeden, kończy się kłótnią. Osób o poglądach podobnych do mojej Mamy jest z pewnością wiele. Dlatego warto kupować znicze szklane i wymieniać wkłady. Owszem, wkłady też są z plastiku, ale przynajmniej oszczędzimy szkód na plastikowych podstawkach i pokrywkach. Tym sposobem znicze mogą służyć bardzo długo. Kolejny sposób to wielokrotne używanie zniczy „sezonowych”. Mi udało się przekonać Mamę, żeby po okresie świątecznym wyrzucać puste wkłady, a bożonarodzeniowe i wielkanocne znicze zawozić do domu i używać za rok. Jeśli starasz się, aby światełko na grobach twoich bliskich paliło się cały czas, rozważ inwestycję w lampki ledowe. Wiem, nie każdemu się podobają. Możesz więc kupować wkłady, które palą się przez 3 doby, a nie jedną. Wielkość wkładów palących się dłużej zwykle jest podobna, tylko producent uzupełnia je większą ilością parafiny. No i ostatni sposób, który może zabrzmieć kontrowersyjnie… Jeśli kupujesz dużo zniczy, bo myślisz, że im więcej wydanych pieniędzy, tym lepiej, bo „bardziej pamiętasz, lepiej się odpłacisz za dobro, które dał ci zmarły” – ja tego nie oceniam. Rozważ jednak w takiej sytuacji, czy nie lepiej kupić jeden, ale turbo mega wypasiony znicz za miliony monet, niż bawić się w drobnicę?
Kiedyś takich problemów nie było…
No właśnie, ale teraz są. Kiedyś widywałam te same szklane naczynia w roli szklanki do wody z saturatora, słoika do musztardy i pojemnika, do którego wlewało się parafinę na znicze. Nie wiem w jakiej kolejności je wykorzystywano, ale wtedy, choć nie znano pojęcia „zero waste”, uprawiało się prawdziwy recykling. Teraz taki recykling widzę co najwyżej w wykonaniu zachłannych producentów, którzy skupują np. plastikowe pałąki do sztucznych kwiatów od hien cmentarnych (prawdziwa historia, ostatnio masowo to kradli u mojego Taty i na sąsiednich cmentarzach). Jak wspomniałam wyżej – nie zamierzam cię przekonywać, że masz zrezygnować z połowy zniczy, ale może sprawa jest warta przemyślenia?
Co do ilości zniczy i to co mówisz mamie – popieram. W tym czasie dla mnie jest ważniejsza modlitwa niż kilka zapalonych zniczy. Plastikowych nie kupujemy, jak już to szklane które wykorzystywane są przez długi czas – pół roku? rok? – aż jakiś nieuważny przechodzień tych zniczy nie rozbije czy wiatr. Do lampek ledowych nie umiałam się przekonać kiedyś, dziś uważam, że to świetne rozwiązanie. Są nawet znicze – lampki, które świecą przez wiele miesięcy, głównie w nocy nagrzane światłem słonecznym 🙂 Jak byłam mała, to zapalałam dużo zniczy, na grobach znajomych i bliższych i dalszych. Dziś w ten dzień,… Czytaj więcej »
Edytka, dokładnie! U nas też idziemy w szkło, choć niestety – nawet szklane znicze często mają plastik w podstawce i dekielku. Dobre jest jednak to, że tak, jak napisałaś, te znicze zmieniamy zwykle raz w roku, naprzemiennie z tymi świątecznymi (ale staramy się ich nie wyrzucać). Niestety wciąż jak jeżdżę na cmentarze, to widuję wypełnione po brzegi kubły ze śmieciami (choć wbrew pozorom „poza sezonem” cmentarze nie są takie zatłoczone. A co do mojej mamy – ja to staram się zrozumieć. Choć pieniądze nie są dla niej w życiu najważniejsze, to jednak te dobra materialne gdzieś tam w środku siedzą… Czytaj więcej »
No powiem Ci, że o tym myślałem nie raz jakie to sztuczne przekłamane i nie eco totalnie. Jak widzę cmentarz 1 listopada to mam zawsze odczucia ambiwalentne – bo ładnie i strasznie zarazem. Są pokolenia jednak, których łatwo nie przekonasz, że liczy się pamięć. Znam osoby które uważają, że posprzątane być musi na błysk bo przyjdzie Krysia i sprawdzi i będzie gadała… świczek nastawiane pińcet bo przyjdą kuzyni i nich widzą, że pamiętam i mnie stać. A jeszcze wyciągnę z szafy futro bo bo przecież co ludzie powiedzą. Festiwal obłudy…
Mnie się nawet wydaje, że się błędne koło zamknęło, bo przez globalne ocieplenie od kilku lat nie można zrobić pokazu futer, to sobie panie chyba w zniczach rekompensują (nakręcając dalsze ocieplenie) 🙂 I tak, jak mówisz, są ludzie, którzy niestety nie dadzą się przekonać, że to nie działa na zasadzie więcej zniczy – bardziej pamiętam.
Kiedyś było coś ze mną nie tak, bo lubiłam chodzić na cmentarze. Chodziłam między nagrobkami, czytałam epitafia i tak spędzałam dużo wolnego czasu. Przeszło mi po śmierci Taty.Nie cierpię cmentarzy i cmentarnej atmosfery.1 listopada nie chodzę na cmentarz.To tylko dlatego,że prawie siedem lat pracuję za granicą,tu gdzie jestem nie chodzi się na cmentarze.Robią to tylko cudzoziemcy.Nie ma takiej podniosłej atmosfery ,jak w Polsce,nie ma milionów zniczy i upiornego zapachu.Na cmentarzu jest cicho i pusto. Mamę przekonałam do szklanych zniczy.Kupuje jeden duży i wymienia wkłady. Szkło czasami stoi cały rok.Starsze osoby ciężko jednak przekonać,że jeden znicz wystarczy.Mam znajomą staruszkę, która kupuje… Czytaj więcej »
Irenka, co do chodzenia po cmentarzach – to nie jest takie dziwne, jak może się wydawać. Ja mam sporo znajomych, którzy to lubią. A już szczególnie takie starsze cmentarze, gdzie, pisząc tak wiesz, dość potocznie, gdzie jest na czym oko zawiesić 😉 Ja Ci tak od serduszka napiszę, że gdy mój Tato odszedł, to byłam na cmentarzu przynajmniej raz w tygodniu. Zauważyłam, że to nie jest przeciętna częstotliwość, gdy zaczęłam wyliczać koledze, którego Tata zmarł w podobnym czasie, że chodzi zbyt rzadko. Nawet alkoholicy mają zasadę, że nie wyliczają innym alkoholu (chyba, że to ich kumpel z AA). Teraz chodzę… Czytaj więcej »
U mnie odkąd pamiętam kupowało się znicze szklane i tylko wymieniało wkłady. Wtedy jeszcze temat ekologii nie był na topie, robiło się to z oszczędności, i nadal tak jest u mnie w rodzinie. I nawet moja mama dała się przekonać do zniczy ledowych, i często taki właśnie pali się na grobie u moich dziadków.
Super! U nas niestety wciąż królują znicze szklane z podstawką i dekielkiem z plastiku, a ledowe Maryjki to tylko dodatek… Na szczęście siostra trochę bardziej idzie w stronę eko i do wujków kupiłyśmy już mniejsze znicze z samego szkła i metalu, tylko trochę strach, czy nie pękną i nie zniszczą nagrobka 😉
Jak bylam mała dziewczynką, robiłam z dziadkiem znicze ze starych zniczy zabranych z grobów naszych bliskich. Po świętach. Tak jak pisałaś, choć nie było haseł typu zero waste, dokładnie tak działał mój dziadek. Pewnie bardziej z powodów ekonomicznych, ale co za różnica? Znicze wtedy były albo szklane, albo gliniane. Wyskrobywalismy parafinę , dodawaliśmy roztopione świeczki kawałek sznurka i był nowy znicz. Jako dziecko świetnie się bawiłam. Lubiłam też zapach roztopionej stearyny, tworzenie i bycie z dziadkiem. Dzięki, że mi przypomniałaś to wszystko. A swoją drogą, nie wiem czy słyszałaś, że papież Franciszek, zalecił w tym roku właśnie świeże kwiaty zamiast… Czytaj więcej »
Tak, w ogóle chyba przypominał, że nie liczy się ilość zniczy, tylko pamięć. Mam nadzieję, że Go za szybko od władzy nie odciągną 😉 A co do wspominków o Dziadku – moim zdaniem właśnie to jest istotą tego święta, wspominanie wspólnych chwil, a nie ustawianie na grobie pięknych świetlnych kompozycji za kupę kasy…