10 pytań do Rafała Walaszka prowadzącego bloga „Bogaty z wyboru”

opycha.pl

Dziś w cyklu „10 pytań do…” goszczę pierwszego mężczyznę! I nie jest to byle jaki mężczyzna, tylko bogaty z wyboru! Jak to mówią – jak kochać, to księcia, jak kraść, to miliony! I ja mam cichą nadzieję, że Rafał, który prowadzi bloga finansowego „Bogaty z wyboru” troszkę podpowie, jak można te miliony zarobić, żeby nie trzeba jednak było kraść 😉 Zdradzę też zakulisową tajemnicę… Gdy zaproponowałam Rafałowi ten wywiad, to mi napisał, że w „odcinku” z psycholożką Magdą Widłak-Langer (wywiad znajdziesz tutaj) odpowiedzi są dość długie. Ja natomiast rzuciłam tekstem z cyklu „no to zobaczymy, czy uda Ci się udzielać krótszych”… Jak myślisz, udało mu się? Sprawdźmy!

Rafał Walaszek „Bogaty z wyboru” (w trakcje sesji nie ucierpiał żaden pies)

Wywiad z Rafałem Walaszkiem prowadzącym bloga „Bogaty z wyboru”

Opycha.pl: Cześć Rafał! Nie ma co się ociągać, pierwsze pytanie! Być może spodziewałeś się tego pytania, a ja nie wyobrażam sobie zacząć inaczej… Czy zakładając bloga spodziewałeś się porównań do Michała Szafrańskiego (chyba najbardziej znany polski bloger finansowy – przypomnienie redakcji)? Pytam, bo to, że nas do kogoś porównują to norma, ale Michał ustawił poprzeczkę bardzo wysoko…

Rafal Walaszek:

Hej Aniu, dzięki za zaproszenie. Coś mi się wydaję, że wcale nie będę miał krótszego. Wywiadu oczywiście.
Tak, spodziewałem się tego pytania, ale na razie, takich porównań nie ma zbyt wiele. Zdarzyło się to 2 lub 3 razy, a blog prowadzę rok i 5 miesięcy. Mam wrażenie, że bardziej dbają o to blogerzy niż czytelnicy. Nie dziwię się temu, bo sukces Michała jest pewnym benchmarkiem dla całej blogosfery. Sam chętnie porównuję się do najlepszych. Jeśli równać, to tylko do góry. To prawda, poprzeczka jest bardzo wysoko, ale nie zawsze tam była. Większość twórców zaczynała totalnie od zera i jakoś musiała wdrapać się na szczyt. Ja też się powoli gramolę i nie wierzę, że tam nie dotrę.
Myślę, że błędem twórców jest szybkie zniechęcenie i widać to na grupach blogerów. Jak my szare myszki mamy zostać prawdziwymi szychami? Co mamy do zaoferowania w porównaniu z Szafrańskim? A co takiego miał Michał 8 lat temu? To samo co wszyscy. Zero tekstów, zero czytelników, zero produktów i masę wątpliwości, czy mu się uda. Patrzymy na końcowy efekt i zachwycamy się osiągnięciami, a pomijamy lata pracy i całą drogę. Cierpliwości. To samo tyczy się finansów. Nie trzeba kraść, ale jak chcesz, to mogę Cię nauczyć otwierania kłódki na szyfr. Buchniesz sobie jakiś fajny rower. 😉

Opycha.pl: Teksty na blog piszesz dość luźnym językiem, często wręcz w żartobliwym tonie. Nie boisz się, że nowi czytelnicy Cię oleją, bo są już przyzwyczajeni, że bloger finansowy musi być poważny, a najlepiej jeszcze w koszuli i pod krawatem?

Rafał Walaszek:

Do tego koniecznie z założonymi na siebie rękami… Gdy widzę blogera finansowego pod krawatem, to już wiem, że nie chce mi się go czytać. Daję szansę, ale jeszcze się nie pomyliłem w tym, że nie ma dla mnie nic interesującego. Jesteśmy zwykłymi ludźmi i chętniej utożsamiamy się z kimś, kto jest podobny do nas. Nie z tym stereotypowym cholernym prywaciarzem. Po pracy chcesz odpocząć albo dowiedzieć się czegoś ciekawego. Najlepiej, żeby te 2 rzeczy się łączyły. Dlatego stosuję taką formę przekazu. Chcę żeby moje teksty czytało się przyjemnie, a nie jak encyklopedię. Nie chcę być Twoim mentorem, tylko kolegą.
Wiem, że sporo osób może to odrzucać, ale mam to gdzieś. Nie dogodzę każdemu i nigdy nie miałem tego w planach. Chcę zebrać osoby, które nie są sztywniakami i lubią się czasem uśmiechnąć. Może z żartu, może z puenty, a może po prostu ze mnie, bo czasem opisuję swoje wpadki. 
Oprócz czołówki blogów finansowych, są setki mniejszych autorów, ale nikt tego nie wie. Rodzą się i po kilku miesiącach padają jak muchy. Dlaczego? Po pierwsze, ich teksty mają w sobie tyle uroku, co połączenie skarpet z sandałami. Po drugie, nisza dokładnych blogerów jest już zajęta przez Michała Szafrańskiego i Marcina Iwucia. Po co szukać kolejnej takiej osoby? Nikomu do szczęścia nie jest potrzebny bloger, który będzie liczył dokładnie. Mamy już sprawdzone autorytety.
Potrzebny jest ktoś, kto wyróżnia się z tłumu: robiący coś więcej lub inaczej. Wiesz, można napisać kolejny tekst o tym, że warto zwiększać zarobki, ale każdy to wie. Wchodzi, czyta, wychodzi, zapomina i nigdy nie wraca. Ja wolę użyć nieoczywistych porównań. Co wspólnego mają pieniądze, praca, masturbacja i urząd skarbowy? Możesz o tym przeczytać tutaj.

Opycha.pl: Lubisz prowokować, ktoś bez dystansu i podobnego poczucia humoru może sobie pomyśleć, że jesteś zapatrzonym w siebie chłoptasiem. Ja sama niedługo po tym, jak zaproponowałam Ci udział w „10 pytań do…” przypomniałam sobie, że już kiedyś byłam na Twoim blogu i tzw. „gul” mi skakał, bo odebrałam Cię jako przemądrzałego gówniarza, który uważa się za kolejnego Szafrańskiego. Dziś bardzo lubię czytać Twoje artykuły i nie raz się uśmiechnę pod wąsem. Jak myślisz, to ja zmieniłam nastawienie, czy może Ty jednak zmieniłeś coś w swojej komunikacji z czytelnikiem?

Rafał Walaszek:

Czyli zrobiłem to, co powinien robić dobry autor. Wzbudzać emocje. Jeden doceni, inny złapie gula, ale obaj zapamiętają mnie lub mój tekst. Wiem, że to gra na dużym ryzyku, ale lepsze to, niż być na Wikipedii pod hasłem „nijakość”.
Komunikacja się zmieniła, jest ostrzej niż kiedyś, więc to raczej Ty zmieniłaś nastawienie. Pierwsze teksty pisałem jak inni, bo uważałem, że tak trzeba. Szybko się z tego wyleczyłem. To droga donikąd. W wolnej chwili będę przepisywał stare teksty na nowo. Nie chcę sytuacji, gdy ktoś trafia na grzeczny stary tekst, a wchodząc na nowy doznaje szoku. Spójność od początku do końca, szczególnie, że zdecydowana większość moich treści to evergreeny.
Sama nazwa bloga jest bardzo zaczepna. Użyłem jej świadomie. U nas nie lubi się tych, którzy wychodzą przed szereg, to drażni. Wiem, że są osoby, które wchodzą tylko po to, żeby się przyczepić. Szukając dziury w całym mogą się do mnie przekonać, jesteś tego przykładem. 

10 pytań do Rafała Walaszka prowadzącego bloga
Rafał Walaszek „Bogaty z wyboru” (w trakcje sesji nie ucierpiał żaden pies)

Opycha.pl: No dobrze, a teraz z innej beczki… Twój blog nosi nazwę „Bogaty z wyboru”. Kiedy podjąłeś decyzję, że chcesz być bogaty?

Rafał Walaszek:

Miałem kilka lat, nie pamiętam dokładnie, ale mniej niż 10. Od zawsze chciałem być bogaty, no bo nie oszukujmy się, kto marzy o tym, żeby być biedakiem? Miałem na ulicy kilku kolegów i byli ode mnie bardziej majętni, czasem zdecydowanie bardziej. Nie zazdrościłem im kasy, co teraz wydaje mi się dziwne.
Całość dopełnił jeden moment. Wpadłem po mojego kolegę Michała, miałem wyrwać go na boisko. Jego mama przez płot zawołała, że jest w swoim pokoju i żebym go znalazł. Tylko że ja nigdy wcześniej nie byłem u niego w domu. No wiesz, te czasy, gdy trzepak wygrywał z internetem noszonym wiadrami. Miał naprawdę ogromny dom. Szukałem go dobre 15 minut. Kilka poziomów, sypialnie, salony, basen, sauna, sala bilardowa, bar. Wszystko znalazłem, tylko nie ten pokój. Wróciłem do siebie i było mi głupio, że nie mogłem znaleźć swojego kolegi. Ale ten dom był zajebisty i wiedziałem, że wolę mieć w życiu dylemat basen, czy bilard, a nie rachunki, czy jedzenie. 

Opycha.pl: W naszym społeczeństwie panuje stereotyp, że jak oszczędny, to skąpiec. Jak bogaty, to musi mieć drogi samochód i Breitlinga na nadgarstku (tak, poznałam tę markę na Twoim blogu 😉 ). Ty na całe szczęście nie kultywujesz tego poglądu na swoim blogu. Kiedy zrozumiałeś, że zamożny człowiek nie musi być obwieszony złotem niczym „B.A” z „Drużyny A” i jeździć najnowszym modelem Tesli? A może zawsze to wiedziałeś?

Niestety u nas często oszczędny to jednak skąpiec. Nie potrafimy oszczędzać i zaczynamy od złej strony. Każdy wydatek ma swój priorytet. Najważniejsze są rachunki i jedzenie – wiadomo, żyć trzeba. Dalej paliwo i ubrania – dojazd do pracy i prezencja. Na końcu są rozrywka, kultura i inne przyjemności – bez tego można się obejść.
Skoro mamy z czegoś zrezygnować, to z tego, co jest nam najmniej potrzebne. Nie da się żyć bez jedzenia, zarabiać bez dojazdu do pracy, ale można żyć bez książki lub wyjścia do kina. Wydaje się to logiczne, a to bardzo duży błąd. Niechęć do oszczędzania bierze się z braku zrozumienia, czym powinno być. Oszczędzanie nie jest odmawianiem sobie, a znajdywaniem tego samego taniej.
Na rozrywkę przeznaczamy grosze. Ile oszczędzisz, gdy nie pójdziesz do kina? 30 zł miesięcznie? Pewnie nawet mniej, bo skorzystasz ze środy z Orange, wtorków z Domestosem albo poniedziałków z kiełbasą krakowską. Robisz sobie krzywdę, bo pozbawiasz się przyjemności. Przez to utożsamiasz oszczędzanie z wyrzeczeniami i nieprzyjemnościami. I to wszystko? Takie męki o trzy dychy? Do dupy z tym oszczędzaniem! Zamiast tego, naucz się kilku trików zakupowych, a będziesz w stanie odłożyć dużo więcej, nadal kupując to samo. Nic nie tracisz, a nadal oszczędzasz. Cały tekst o tym napisałem (przeczytasz go tutaj).  Zachowanie równowagi jest kluczowe, a sporo osób rzuca się na opcje wszystko albo nic. Zupełnie jak z dietą i ćwiczeniami.
Co do bogaczy, to stereotyp. Takie osoby stanowią wbrew pozorom mniejszość, niestety tą głośniejszą i robiącą reszcie siarę. Machanie hajsem przed nosem to próba zaleczenia kompleksów i braku uwagi. Ewentualnie model działania naciągaczy od piramid finansowych i marnych MLM-ów, które mam zamiar w przyszłości publicznie punktować. Ale to fakt, jak masz firmę i kupujesz Porsche, to przechodzisz z poziomu „nie zarobisz na tym” do „ale się nakradł, dzwoń do skarbówki”. 
Sam nie przepadam za obwieszaniem się złotem, bo niczemu to nie służy. Mówi się, że gdy masz kredyt na mieszkanie, to jesteś niewolnikiem banku. Tak samo jest z drogimi zabawkami, nawet jeśli kupujesz za gotówkę. Są drogie w utrzymaniu, więc żeby było Cię stać na drogie gadżety, musisz więcej zarabiać. To błędne koło. Robię kasę, żeby nie przejmować się przyszłością, a nie drżeć o to, czy starczy mi na wymianę oleju w Ferrari. Nie ma nic złego w tym, na co wydajesz swoje pieniądze. Ty je zarabiasz, więc tylko Ty masz prawo decydować, ale rób to z pełną świadomością korzyści i wad. I nie hejtuję tu nikogo, sam sobie kiedyś kupię auto za milion, ale musi poczekać w kolejce priorytetów.

Opycha.pl: A teraz coś z zupełnie innej beczki… Podobno blogerzy leżą całymi dniami do góry kołami i tylko co jakiś czas sprawdzają, czy hajs na koncie się zgadza. I Ty i Ja wiemy, że niestety tak nie jest. Ile czasu poświęcasz na pracę przy blogu? W jednej z dyskusji dotyczących blogowania sam objąłeś stanowisko „jakość, nie jakoś”. Wartościowe wpisy bardzo rzadko powstają w godzinę…

Rafał Walaszek:

To może dla Ciebie tak nie jest, bo ja akurat tak żyję. 😉 A na poważnie, to ja idę spać o 6 rano, a wstaję o 13, więc trochę w tym prawdy. Do tego kilka razy dziennie zaglądam na giełdę, czy faktycznie hajs się zgadza. Ale ja nie jestem reprezentatywny, rzuciliśmy z żoną pracę rok temu i utrzymujemy się z oszczędności. Teraz liczę, że w końcu zacznę na blogu zarabiać regularnie i stanie się to moją „prawdziwą” pracą. Na razie mogę śpiewać „grosza daj blogerowi, sakiewką potrząśnij”, jednocześnie odrzucając denne oferty współpracy.
Co do samego tworzenia, problemem blogerów jest napisanie byle czego i czekanie na mannę z nieba. Sorry, to się nie dzieje. Mam teksty, które powstały w godzinę, ale to wyjątki. Częściej to 2-3 dni. Zbieram sobie materiały, analizuję, sprawdzam przepisy, robię szkic tekstu, zmieniam kolejność, myślę nad żartami. Zostawiam na kilka dni i znowu czytam, szukając miejsca na poprawki, przeważnie robię kilka drobnych. Już na blogu sprawdzam, gdzie mogę coś pogrubić lub dodać link do powiązanego tekstu, ale tak, żeby było estetycznie. Dla niektórych to strata czasu, dla mnie stratą czasu jest płodzenie nowych tekstów i płacz nad zerowymi statystykami.
Wymyśliłem sobie, że będę miał najlepszy blog i tak będzie. Tylko to potrwa, ciągle się uczę się i wiele poprawiam. Wspominałem już o przepisaniu starych tekstów od nowa. Teraz robię komiksy, którymi przerywam treść, a co daję mózgowi oddech od ściany tekstu. To trochę taka mentalność rzemieślnika, który pracuje nad szczegółami, ale to te szczegóły układają się w całość.
Z technicznych rzeczy, warto poszukać sobie słów kluczowych, by lepiej pozycjonować się w Google i zadbać o social media, by tekst się rozszedł. Nie będę zanudzał, bo tego jest dłuższa lista niż nasza rozmowa. „Jakość obroni się sama” to moja ulubiona bzdura wśród blogerów. Łatwo się bronić, gdy nikt Cię nie atakuje. Mało kto chce się też uczyć lepszego pisania: robienia dobrego tytułu, leadu, puenty, akapitów itd.
Wszystkie te duperele zajmują czas, mi kilka godzin dziennie. Raz 2, raz 12. Zależy co akurat robię na blogu i poza nim. A najwięcej dzieje się w miejscach, których nie widać gołym okiem. Czy się opłaca? W maju odwiedziło mnie prawie 40.000 osób, czyli więcej niż przez cały 2019 rok. Te małe kroki robią różnicę. W wakacje jest słabiej, co zauważyłem też u topowych blogerów, ale od przełomu sierpnia i września liczę na kontynuację trendu wzrostowego. Założyłem sobie 100 tysięcy czytelników miesięcznie do końca 2020. Może się uda, a może nie. Zobaczymy.

Opycha.pl: Należę do grona osób, dla których umiejętność obsługi Excela to taka super moc, która może i jest warta zdobycia, ale podchodzę jak pies do jeża. Zbieram paragony, przez jakiś czas kontrolowałam wydatki, ale obecnie po prostu zbiera się góra makulatury, z którą niewiele robię. Jak byś zachęcił osoby o moim podejściu do tego, żeby zaczęły tworzyć tabelki, ogarniać swoją małą, domową „księgowość”? Może polecisz jakieś wpisy z Twojego bloga, od których najlepiej zacząć, jak jest się przysłowiową dupą wołową w temacie finansów osobistych?

Rafał Walaszek:

Rozumiem o co chodzi, ja też nie lubię na to tracić czasu. Polecam cały mój cykl wpisów Podstawy Finansów. Podaję gotowe arkusze, aplikacje i programy. Wszystkie mają darmowe wersje. Artykuły są podzielone tematycznie, a każdy ma wskazówki, „jak zrobić, żeby zarobić i się przy tym nie narobić”.
Sam miałem tworzyć własny kalkulator, ale też jestem na to zbyt leniwy. Polecam ten od Michała i sam go używam, ale nie zgadzam się z jego metodami. Sugeruje zbieranie rachunków i spisywanie ich raz w tygodniu przez 2 godziny. Kto ma na to czas? Ja nie mam. Tak jak wspominasz, tworzy się góra makulatury, która mocno zniechęca. Po zakupach rzucam rachunek obok komputera i spisuję każdego dnia. Policzyłem to na potrzeby wpisu. Zajmuje mi to mniej niż 15 minut miesięcznie. Wymaga to bardzo mało wysiłku. Jeśli używasz aplikacji, to możesz robić to nawet w sklepie, więc w ogóle nie tracisz czasu. Oczywiście na początku będzie trochę dłużej, bo trzeba nauczyć się dobrej kategoryzacji, o której wspominam, ale to kwestia wyrobienia się i przyzwyczajenia do arkusza lub aplikacji.
Najlepiej przeczytać o tym we wpisie. A mam też o tym, jak kontrolować kasę, bez prowadzenia budżetu. Skoro Ci się nie chce, nie ma sensu się zmuszać.

Opycha.pl: Uważasz, że Polacy są niechlujni finansowo? Wciąż spotykam się z sytuacją, gdzie ktoś odmawia sobie np. inwestycji w kurs, który pomoże mu więcej zarabiać, bo twierdzi, że go nie stać, a jednocześnie wydaje pieniądze na pierdoły. Widuję jak osoby, których teoretycznie nie stać na ramkę szlugów nie kupią dresu u tzw. „ruskich” na bazarku (choć nie jestem pewna, czy tak się jeszcze mawia) lecą do najbliższego Providenta, żeby kupić ciuchy Adidasa…

To zależy, w szczególności gdzie się patrzy i w jakim środowisku obraca. Każdy ma swoją bańkę i widzi ograniczony obszar. Jedni bez wahania wydają tysiaka na kurs, inni na buty. Czy coś w tym złego? Nie. Czy któraś z tych opcji jest lepsza? Nie. To kwestia priorytetów, a ja nikogo w ten sposób nie osądzam. Nie mówię nikomu, że źle wydaje pieniądze. On je zarabiał, a nie ja. Tylko on może decydować co kupuje.
Skąd mam wiedzieć, czy więcej szczęścia w życiu da Ci nowa wiedza, czy nowe buty. Nie musisz kupować kursu, żeby zdobyć poklask „intelektualnej elity”. Chcesz być w życiu szczęśliwy, czy żeby inni uważali Cię za szczęśliwego? Każdy niech sobie na to odpowie sam.
Jeżeli opłaciłeś rachunki i masz co jeść, to z resztą rób co tylko chcesz. Nie przeszkadza mi, że ktoś nie oszczędza lub nie inwestuje. To jego życie. Zaczyna mi przeszkadzać dopiero wtedy, gdy marudzi mi nad uchem. Mogę coś doradzić, ale ostateczną decyzję każdy podejmuje sam. Dopóki się nie zadłuża, jest ok.

Opycha.pl: No dobrze, powoli mamy się ku końcowi, więc czas zapytać o dalsze plany. Czego możemy się spodziewać u „Bogatego z wyboru” w najbliższym czasie? Wiem, tak niefortunnie zadałam to pytanie na początku okresu urlopowego, ale spójrzmy w perspektywie kolejnego półrocza.

Właśnie wystartowałem z recenzjami książek biznesowych. Przyświeca mi zasada „bez ściemy”. Mam dość tekstów, które są parafrazą opisu wydawcy. U mnie będzie dokładna analiza, cytaty popierające to, co mówię i zero taryfy ulgowej, szczególnie na wciskanie kitu. Wpis, z którego dowiesz się konkretów, a do tego precyzyjne kryteria punktowe. Nie znoszę ocen 8/10 „bo tak”. To strata czasu.
Oprócz tego rozpisuję właśnie kilka artykułów o mobbingu w pracy. Nawet mam w tym spore doświadczenie, bo jednak zrezygnowałem właśnie z tej przyczyny. Później cały cykl o zatrudnieniu. Od poszukiwań pracy, przez CV i listy motywacyjne po rozmowy rekrutacyjne.
Poza blogiem może zacznę lekko tępić instagramowych nastoletnich coachy. Wiesz, tych gamoni od grafik typu „pomysł na biznes: stoisko z lemoniadą – 50 koła rocznego zarobku”. Masa lajków i przyklaskiwania z kont kolegów od podobnych wirtualnych milionerów. Oczywiście brak informacji, że zimą nikt tego nie kupi, musisz pamiętać o podatkach, pozwoleniach, sanepidzie, kosztach stoiska i towaru itd. Ale to w wolnej chwili i dla rozrywki.
Jeżeli się wyrobię, będę stopniowo przepisywać pierwsze teksty, więc nawet stare będzie nowe. Na koniec, o ile zdążę w tym roku, zacznę pisać książkę, ale to już totalnie inny format niż to, co można znaleźć na blogu. 

Opycha.pl: Staram się w każdym wywiadzie z cyklu „10 pytań do…” zadać jedno pytanie od czapy. Dla Ciebie wymyśliłam coś specjalnego! Musisz iść na piwo z Putinem albo z Trumpem. Którego wybierzesz i dlaczego?

Rafał Walaszek:

Z Trumpem, znam język, więc przynajmniej się zrozumiemy. Po spotkaniu chętnie wynajmę auto i zrobię podróż przez Stany. Wizja wycieczki przez Syberię jest dla mnie mniej atrakcyjna. 


Opycha.pl: No dobrze Rafał, to by był już koniec maglowania. Bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas i mam nadzieję, że tym wpisem zachęcimy osoby, które nie dbają o swoje finanse osobiste, aby zaczęły zwracać na nie większą uwagę. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci dużego grona fajnych, zaangażowanych czytelników!

Chcesz jeszcze lepiej poznać Rafała Walaszka z bloga „Bogaty z wyboru”?

Przede wszystkim polecam ci zajrzeć na blog Rafała „Bogaty z wyboru”. Tylko nie spodziewaj się poważnego pana w koszuli. Jak już wiesz, Rafał prędzej zauroczy cię wyrafinowanym dowcipem, niż eleganckim krawatem 😉 Możesz też śledzić Rafała w social media. Fanpage na Facebooku znajdziesz tutaj, a profil na Instagramie tutaj. Ale co mnie najbardziej zdziwiło – jak na blog finansowy Rafał jest całkiem niezłym wymiataczem na Pintereście! Co tam ciekawego proponuje? Możesz sprawdzić tutaj (uprzedzam, że nie ma nudesów 😉 )

0 0 głosy
Oceń wpis
Subskrybuj
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Sylwia
4 lat temu

Bardzo ciekawy wywiad! Przeczytałam z przyjemnością. Dzięki!
PS. Co do blogowania, Rafał ma 100% racji w tym, co powiedział w wywiadzie. Jestem pewna, że strategia przyniesie zyski. Trzymam kciuki za sukces!

Sylwia
4 lat temu
Odpowiedz do  opycha.pl

Święta prawda. 😀

Agata
4 lat temu

Oj cos wiem o tej pracy blogera… niby tylko jeden artykul tygodniowo, a pracy z tym jest, ze hoho 🙂 ale to przyjemnosc na szczescie 🙂 A kasa? Hmm… Jak przystalo na osobe uduchowiona, licze, ze mnie Wszechswiat swoja obfitoscia obdarzy 🙂

5
0
Chętnie poznam twoje zdanie, zostaw komentarz!x